czerwień liści mieni się
żółcią zielonością
dostojnie układa pióropusz
ukazując wdzięk konarów
dotykam oddechem
jednego z nich
ucieka
spogląda nieufnie – ukradkiem
przepełniony ciekawością
błękitu moich oczu
trąca mnie zalotnie
figlarnie
otulony rosą
ukazując czerwień swych ust
gdzieś z tylu chowa
zieleń nadziei
nieśmiało podając
mi ją bukiecie.