Tego wyłowiłam z beczki z wodą, ratując mu w ten sposób życie. Był wielki i bardzo nasiąknięty wodą. Nie potrafił się wzbić w powietrze. Dobrą chwilę siedział (na konewce) i suszył skrzydła, później ciężko przeleciał na roślinność i tam łapał promienie słońca. Zajęta pracami ogrodowymi nie zauważyłam kiedy odleciał....