Miasteczko Carlsbad, od którego nazwano te jaskinie, swoją z kolei nazwą chyli czoła Carlsbadowi czeskiemu- czyli uzdrowisku Karlovy Vary. Spaliśmy tam w hotelu Trinity, który to hotel także zasluguje na wzmiankę. Budynek ten, wybudowany w 1892 roku, a więc przed przyłaczeniem Nowego Meksyku do Unii byl pierwotnie bankiem, potem mieścił redakcję lokalnej gazety, potem, przez wiele lat byl siedzibą przedsiębiorstwa nawadniania. Potem, zapomniany i opuszczony, powoli niszczał. Jego reputację obniżyła także legenda, ze w jego murach mieszka duch jakiegoś awanturnika, czy rabusia, który dokonał swego żywota zabity przez szeryfa, czy szefa banku.
W 2007 roku trzej przyjaciele postanowili zrobić z tego budynku hotel. Odnowili i adaptowali dla tego celu wszystkie pokoje, dodali łazienki i restaurację oraz recepję na dole. Wszystko czyściutkie, świeże, ludzie z obslugi sympatyczni, a jedzenie- wyśmienite. W życiu nie jadłam takiego ciasta z limonek z Key West ( nawet na samym Key West!!!). Genialne również było wino ( i piwo też ponoć)- sprowadzane przez właścicieli z lokalnych winiarni. Przedsięwzięcie udało się tedy setnie, zwłaszcza, że kiedy tam byliśmy ( czwartek po sezonie w pażdzierniku) wszystkie pokoje były zajęte a restauracja pękała w szwach. Klientelę stanowili również i lokalni, co zawsze jest oznaką albo świetnej kuchni i obslugi, albo dostępności cenowej. Tanio tam nie jest:o)
salvage 2013-11-04
Dobrze są widoczne nietoperze na tle nieba i to się liczy przede wszystkim ;)) Świetny opis miejsca Twego pobytu w NM..;))P.