nie wiem, jak taką osobę nazwać fachowo- to człowiek, który przed kościołem w trakcie mszy odmierza jej progres strzelając z rakietnic ( petard?). przyglądałam mu się podczas naszego obiadu, a słyszałam wyniki jego pracy każdej nocy! to jedyne >ale< jakie mialam do hotelu w Granadzie. nie sposób jednak uniknąc tego huku- spaliśmy w różnych hotelach, szukając nawet takich jak najdalej od centrum miasta- zawsze było słychać te wystrzały w nocy. budziły człeka z odczuciem, że się gdzieś wojna zaczęła!