łodzie i łódki San Juan del Sur

łodzie i łódki San Juan del Sur

Wspomniałam, że było miejsce, w którym poczuliśmy się nieswojo. To właśnie to miejsce. Chcieliśmy dotrzeć na szczyt góry z posągiem Chrystusa i trochę zabładziliśmy. Kiedy mijaliśmy jakieś niewielkie osiedle drogą szła grupa Nikaraguańczyków. Nasz samochód początkowo nie wzbudził podejrzeń, ale po chwili zroientowali się, że nie jesteśmy miejscowi i spojrzeli na nas z prawdziwą wrogością. Można się tylko domyślać dlaczego nasze białe buzie wzbudziły taką reakcję- w tym mieście, w końcu nikaraguańskim nawet obsługa w restauracjach to młodzi Amerykanie czy Kanadyjczycy. Wszystkie miejsca, które tam odwiedziliśmy prowadzone są ( i można się domyślić, że są własnością) obcych. Ceny też na kieszeń przeciętnego Nikaraguańczyka są zawrotne. Lokalnych widzieliśmy na plaży, jak podchodzili do tarasów restauracyjnych z papierosami, gumą do żucia i lokalną ceramiką usiłując to sprzedać. Właściele lokali odganiali tych sprzedawców i co chwila po plaży maszerował patrol policji.