przejezdzaliśmy przez małą mieścinę znaną z dość nietypowej ceramiki. oczywiście, że się zatrzymaliśmy i oczywiście kupiliśmy parę ładnych skorup. mimo ich niepowtarzalnej urody nie one zastanowiły mnie najbardziej. zapytaliśmy panią, która sprzedawała ceramikę przy drodze ( a domyślać się też można, że to były jej wyroby) ile mamy zapłacić. odpowiedziala tak, że mimo, że powtórzyła- nie zrozumieliśmy. sięgnęłam więc po notes i długopis ( nasz wypróbowany sposób komunikacji) a tu pani spojrzała ze zgrozą i powiedziała, czerwona jak róża, no no no! zglupialam na chwilę, ale zaraz ona sięgnęła do kieszeni kolorowego fartuszka, wyciągnęła zwitek banknotów, wybrała należną sumę i nam pokazała. dopiero wtedy zorientowaliśmy się, że ona nie umiała napisać sumy, a domyślić się można, że była też analfabetką.
krycha2 2016-03-09
Z pewnością większość mieszkańców takich malutkich mieścin jest analfabetami...w Twoich wędrówkach niewiele szkół widać ...
mariol6 2016-03-10
Kurczę, bardzo ciekawe rzeczy opowiadasz, Anula! I w bardzo fajny sposób. :-)))