Dotarliśmy tam bardzo wcześnie nad ranem. Gdyby nie paru gości przycinających roślinki- bylibyśmy całkiem sami. Goscie zostali przy parkingu- a tu, w tej ciszy, tej krystalicznie czystej wodzie i górach, można się zakochać w okamgnieniu. Leciuteńki wiart przeganiał bez pośpiechu chmury, odsłaniając górę to tu to tam. Magiczne miejsce. I jeszcze łopotały nam serca po spotkaniu z miśkiem- ale ta łagodna tafla wody i cisza o jaką coraz trudniej działają jak plaster miodu na wszystkie emocje;) Wspominałam już, że dzień tu trwa znacznie dłużej i już o szóstej rano jest całkiem jasno. Obeszliśmy jezioro na ile się dało- doszliśmy do znaku: Dalej idziesz na własne ryzyko- niedzwiedzie! , ale to nie on a komary przegoniły nas z lasu przy jeziorze. A tak pięknie było!
dodane na fotoforum:
mariol7 2017-08-10
Oooo, cudnie, bardzo sugestywnie opisałaś, wraz z obrazem bardzo wciąga! :-)
Hm, komary do gór jakoś kompletnie mi nie pasują. U nas nie ma, chyba nawet w wiosce na dole. Pewnie wód stojących za mało. ;-)