to był weekend świąteczny w Kanadzie. Tu i ówdzie, na niewielkich wzgórzach ludzie przycupnęli z namiotami i rodzinami i pachniało bbq. My- mielismy ze sobą banany, jakieś ostre jerky z "bizona" ( coś mi się nie chce wierzyć, że ktoś suszy mięso bizona!) i wodę sodową. ;)