zaraz mi tu pomyślicie, ze to metro ;)
Przy okazji niewielkie wspomnienie z tego momentu. Widzicie łysego pana po prawej? Był tam z dwójką dzieci i żoną. Staliśmy w tłumie przed wejściem przez dobry kwadrans ( tam, gdzie były maki) i zaczęliśmy rozmawiać i żartować z nimi. Zaraz do pogaduszek dołączyli inni. Nie wiem, czy to dlatego, że wszyscy byłi "wyluzowani" przedświątecznie, czy dlatego, że nie było nic więcej do roboty tylko stać i czekać- ale zrobiło się super sympatycznie. Tyle zawsze się mówi o Nowojorczykach, że są agresywni i chamowaci. Moje doświadczenie kompletnie przeczy tej opinii.
PS. Facet miał niewiarygodnie nowojorski akcent, który do dzisiaj w duchu mnie nieco śmieszy i zawsze myślę, jak bardzo trzeba się starać, żeby wydawać z siebie takie dziwne dźwięki ;)
tebojan 2019-01-03
Dobrze, że Polaków nie spotkałaś. Wiele razy za granicą było mi wstyd za rodaków...