onamysz 2010-09-25
Krzysztof Kamil Baczyński
Jesienny spacer poetów
Jerzemu K. W.
Drzewa jak rude łby barbarzyńców
wnikały w żyły żółtych rzek.
Biało się kładł popiołem tynku
Wtopiony w wodę miasta brzeg.
Szli Po dudniącym moście kroków
Jak Po krawędzi z kruchego szkła,
Pod zamyślonym grobem obłoków,
Po liściach jak Po krwawych łzach.
I mówił pierwszy: "Oto jest pieśń,
która uderza w firmament powiek".
A drugi mówił: "Nie, to jest śmierć,
którą przeczułem w zielonym słowie".
z