Pragnienie szczęścia..
Wyciągam do życia dłonie….
Chcę je chwycić, zatrzymać!
Może ono, choć trochę uśmierzy mój ból…
Ból samotności, ból rozłąki,
Może, choć trochę da mi nadziei…
Lepsze jutro – może nastanie…
Słoneczne wczoraj – wczoraj w samotności
zawsze deszczowe
W bezkresnym pustkowiu mych
niespełnionych marzeń – umieram,
Niczym zeschnięty kwiat na pustyni…
Wróć miłości moja i obudź z wiecznego snu
Niech wzniosę się ponad chmury do niebios nieznanych
I ujrzę twą twarz w promienie szczęście obleczoną
I twe cudowne oczy, które niczym studnia gwieździsta
Rozleją w moim sercu miłość!
Nie ma cię………? Więc zasypiam…