Na przełęczy przysiadł wrzesień
Śmieje się ukradkiem
Skrzydłem kruka włosy czesze
Rozczochranym wiatrom
Buczynie jej wargi sine
Maluje czerwienią
I korale jarzębinie w bańki cerkwi leje
Do gór, do beskidzkich gór
Zawracamy kroki
Przez równin zielony mur
Dolin rzecznych krocie
Do gór, do beskidzkich gór
Zawracamy oczy
By dojrzeć w buczyny pniach
Madonn twarze złote
Mgły strącając po dolinach
Jesień wozem jedzie
Znarowione konie spina
Worek chleba wiezie
I naszym wołaniem
Zmęczona odchodzi
Tylko echo wyprowadza
Na rozstajne drogi
Wierzbicki
wydra73 2020-11-15
Uspokajająco. Uczepiłam się przez moment "sinych warg buczyny", ale pomijając wyobraźnię poety, bezlistna buczyna z oddali rzeczywiście jest sinawa.