przewodnik prowadzi nas do wąskiej ścieżki w dżungli na początku której znajduje się tablica informująca iż przed nami 450 metrów wspinaczki
tu zaczyna sie pierwszy dramat ,czyli nasze obuwie
wybraliśmy się ja w klapkach,Basia w sandałkach
co użyły nasze nogi na kamiennych,wyślizganych stopniach wiemy tylko my ; )))
a z ciekawostek,otóż moje wyobrażenie o dżungli bylo czysto "hollywood-skie":
[mroczno,wilgotno i gorąco]
a tymczasem górzysta malajska dżungla to prześwietlona plątanina wszelakich chaszczy i krzewów z podłożem zeschłych patyków i liści
zgadzało sie tylko jedno,było gorąco i extremalnie duszno...
korciło mnie aby na troszkę zboczyć ze scieżki lecz świadomośc iż jest to ulubiony teren występowania Daboii skutecznie studziła me zamiary ; )))