Historia tego motocykla jest krótka – urodził się w 1937 roku, w katowickiej fabryce „Moj” Gustawa Różyckiego. Moj, to pseudonim Różyckiego z czasów studenckiej konspiracji. Motocykl zdążył wziąć udział w kampanii wrześniowej. Jeździli na nich przede wszystkim gońcy. Dwa moje przeszły cały szlak bojowy w 10 Brygadzie Kawalerii.
Inżynier Różycki, pisząc ofertę dla armii, zachwalał moja, jako tańszego od konia. Wierzchowiec z siodłem i ekwipunkiem kosztował 900 zł, motocykl – przy dużym zamówieniu 850 zł. Cywil musiał zapłacić 950 zł.
- Nie widziałem piękniejszej maszyny; niech się schowają harleye – twierdzi Jacek Kosiński z działu konserwacji Muzeum, prywatnie wielbiciel zabytkowych jednośladów. - W każdym innym motocyklu coś mi przeszkadza, a to za duży prześwit między silnikiem i bakiem, a to lampa z innej bajki.
Tego moja wyprodukowano w 1939 roku. W tych motocyklach widać wyraźnie wpływy rozwiązań niemieckich. Rama jest ciężka, podwójna, tłoczona. Silnik wzorowano na znakomitych motorach Sachsa.
- Możliwości kooperantów były ograniczone – wspominał inż. Różycki. – Dlatego prawie wszystkie zespoły wytwarzano w mojej fabryce. Jedynie silniki do prototypów i pierwszej serii kupiliśmy u Villiersa.
https://www.garnek.pl/ptak54/13618329/pomozmy-kubie-w-powrocie-do
dodane na fotoforum:
franek9 2011-03-10
Szkoda,że II wojna światowa przerwała takie ambitne plany polskich inżynierów :((..nie tylko zresztą w tej dziedzinie,gdyby nie to,być może teraz bylibyśmy potęgą nie tylko motoryzacyjną...Pozdrawiam drogi Tomku życząc udanego i słonecznego weekendowania :)))
majab77 2011-03-10
A ja mogę się pochwalić że podobnym jechałam:)Nie chciał normalnie zapalić i siostra mnie pchnęła...:)Nie umiałam tego zatrzymać!:)Darłam się w wniebogłosy jak mam wyłączyć a ona pękała ze śmiechu!!!!:))))
migi80 2011-03-10
Lubię podziwiać takie sprzęciki!!