Właściwie matką zastępczą stara się być teraz Maja. Jej obecność i mruczenie wpływa na dzieciaki bardzo kojąco i rozluźniająco - zaczęły się bawić i dokazywać.
Leon jeszcze na mnie trochę posykuje, ale widać, że prawdziwa mama nie zdążyła go nauczyć, jak to się robi prawidłowo i skutecznie,, zatem mały wydaje z siebie takie bezgłośne:
- Chyyy. Jeśtem baldzio gloźną pumą i mnie nie tikaj, tak? Bo ci widlapię oci i wilwę siercie.
- Jasne, Leonie, jasne, jesteś bardzo groźnym drapieżnikiem. Chodź, obejrzymy uszy.
- Chyyy. Dlapieźniki nie dają siobie oglądać usiu. Śpadaj, bo ziabiję i źjem. A potem jeście raź ziabiję...
- Jasssne...
(Przepraszam, przy kociętach mi odbija. Zwłaszcza przy tak uroczych dlapieźnikach. ;) )