Julian gada non stop pod nosem. Naprawdę, dziób mu się nie zamyka. Mieli paszczą nawet przez sen.
Śmiem twierdzić, że przeklina i używa słów powszechnie uznawanych za obelżywe.
Może to brzmieć mniej więcej tak:
"O żesz miauwa, gdzie ja trafiłem. Same odmieńce i cieniasy. Ten by cały czas spał, leń śmierdzący, kocur za dychę i popalić. A ten miękiszon ucieka i drze tą durną japę, jakby go żywcem ze skóry obdzierali, debil. Tamta to nawet niezła jest, z kuwety by nie wyrzucił, ale wiecznie nabzdyczona, jakby połknęła kij od szczotki. No ja miaukolę, co za towarzystwo... Jakby się wszyscy z kociego psychiatryka urwali. Filip, dobrze, że jesteś, ziom. Wprawdzie u ciebie też nie wszystkie klepki wskoczyły na miejsce, ale przynajmniej możemy się wzajemnie pomordować od czasu do czasu, jak na prawdziwych mężczyzn przystało. No i jest ten otwieracz do puszek z kudłatym łbem, całkiem niezłe żarcie daje. Gdyby nie to, to bym tu, miauwa, kolby dostał."
Tak o.