Kolejne skojarzenie na hasło "Bolonia" to spaghetti po bolońsku. Ale to, co my znamy pod nazwą "sos boloński", bolończyk nazwie "ragu" i w żadnym wypadku nie doda do spaghetti. Gęsty mięsno-warzywny sos je się bowiem z jajecznym makaronem tagliatelle lub polewa się nim główny tutejszy specjał - tortellini (nazywają się wtedy tortellini pasticciati, czyli pobrudzone). Małe, ręcznie lepione pierożki z nadzieniem z ricotty i szpinaku, dyni lub surowej szynki z niedalekiej Parmy kupimy w sklepikach otaczających Piazza Maggiore lub (taniej) w supermarketach, gdzie wystawione są na półkach z napisem "Prodotto artigianale". Bolończycy dumni są też z mortadeli i mięsiw. Ta właśnie dieta spowodowała, że Bolonię nazwano "tłusta". Wegetarianie nie mają tu czego szukać. Nawet popularna piadina (rodzaj pieczonego placka z nadzieniem) czy chrupiące crescentine (smażone placki podawane z wędlinami lub miękkim serem squaquerrone) wyrabiane są z użyciem smalcu. Tradycja ciężkiej, tłustej kuchni jest tak silna, że podczas aperitivo nawet w eleganckich klubach królują kawałki kiełbasy, smażone na smalcu placki i tłuste sery.