Łodzią po bruku...

lub o związkach Łodzi z Grenlandią.
Związek to frazeologiczno - semantyczny, wynikający z absurdalności obu nazw.
Grenlandii nazwę nadał islandzki żeglarz i banita Eryk Rudy. Wygnany z kraju za morderstwo, płynąc na zachód natrafił na ląd, witający go niezwykłą w tych okolicach świeżą zielenią. Nazwa Grenland- zielona ziemia wydawała się adekwatną, do czasu gdy wiele lat później okazało się, że olbrzymia wyspa pokryta jest niemal w całości lodową czaszą grubości kilku kilometrów.
Komu przyszło do głowy nazwać Łodzią wioskę a później małe miasteczko wśród borów nie wiadomo. Szkopuł w tym, że na całym jego obszarze nie można się doszukać akwenu ani nawet strumienia, mogącego posłużyć do transportu wodnego.
Istnieje kilka hipotez, skąd wzięła się nazwa miasta. Najbardziej prawdopodobna wydaje mi się ta która wywodzi ją od rodu Łodziów czy Łodziców, który założył kilka miejscowości o nazwie Łódź (np. pod Stęszewem i w pow. krobskim). Nie wyjaśnia ta hipoteza pochodzenia herbu Łodzi, który jak wiadomo łodzią jest. Łodzice bowiem pieczętowali się herbem \\\"Korab\\\".
Przeciętny łodzianin wywodzi nazwę swego miasta od rzeki, nad którą miasto powstało. Jest jednak odwrotnie: to rzeka przejęła nazwę od miasta, gdy się ono rozrosło. W czasach gdy Łódź powstawała, strumień nazywano Strugą, Starą Rzeką, Rzeką Starowiejską, Ostrogą.
Za Waldemar Bieżanowski \"Łódka i inne rzeki łódzkie\".
Ps. Fotka już kiedyś była, ale nie znalazłem innej dobrze ilustrującej to co napisałem, więc trudno.