Cień nie cień - uważam, że sekwencja zdarzeń była następująca. Śnieg przygniótł roślinki przy brzegu, który ma jednak wystawę południową. W słoneczne dni pozostające nieprzykryte rośliny się nagrzewały i śnieg topił się powoli od spodu. Gdy pozostała tylko cienka warstewka, którą na zdjęciu widać, sprężynująca gałązka przerwała ją pozostawiając na warstewce ślad po swoim przejściu - cień nie cień.
Druga poniżej też usiłuje się wydobyć!
Może tak było, może inaczej - dziękuję wszystkim za duże zaangażowanie w rozwiązanie zagadnienia!
qwitek 2017-01-31
Może trochę inaczej. Wierzchnia warstwa opadłego śniegu w ciągu dnia pod wpływem promieni słonecznych traci swoją puszystość i lekko się topi.Po czym w nocy kiedy jest chłodniej, zamarza tworząc twardszą skorupę lodu na powierzchni. Następnego słonecznego dnia proces się powtarza aż z tej skorupy
zaczynają spływać krople wody niszcząc głębszą warstwę jeszcze miękkiego śniegu i ten proces trwa. Ta powierzchniowa warstwa (lodu) traci podparcie (śnieg) pod sobą i zaczyna obciążać gałązki na których leży jednocześnie do nich przymarznięty.
Słońce rozgrzewa ciemniejsze gałązki szybciej niż warstwę twardego lodu, pod spodem tworzy się taka przestrzeń powietrza. Przymarznięte gałązki powoli
uwalniają się z uścisku. Warstwa lodu opada coraz niżej a ponieważ dzieje się to wszystko powoli i ten proces jest hamowany nocą i przymrozkami dlatego wygląda to jakby został wyrzeźbiony ślad po gałązkach.
Mam nadzieję, że nie zanudziłem ];o}}
jadpaw5 2017-02-01
Nie będę wnikała w zawiłości wywodów, spojrzę okiem estety-podoba mi się to zdjęcie, podziwiam oko obserwatora.