Najbliższa była moją .Tzn.używałam jej kiedy chciałam. Należała do kogoś ,kto rzadko przyjeżdżał i raczej nie w lecie .Najpierw trzeba było wyczerpać wodę deszczową i wszystko co w niej pływało ,wytrzeć do sucha ,
załadować mnóstwem akcesoriów i wypływało się. Wiosłowanie przez lata opanowałam dostatecznie by sobie radzić w każdej sytuacji.
A sytuacje bywały różne :ucieczka w wichurze przed burzą ,przybijanie do nieznanych brzegów ,walka z szerszeniem ,który musiał zakotwiczyć się na łodzi ,szukanie i wyławianie łabędzich piórek ,
wdrapywanie się przez burtę. Itp.
W zeszłym roku właściciel uznał łódź za nienadającą sie do użytku ,skasował ją i kupił paskudną plastikową. Ani razu nią nie wypłynęłam.
Smutne.
halka 2015-08-04
Ciekawe były Twoje przygody na wodzie;pewnie właściciel miał rację,że wymienił łódkę...sprzęt wodny musi być niezawodny - gdyby się coś stało,on by odpowiadał.
wojci52 2015-08-04
No właśnie, ta poprzednia była porządnie wysmołowana a jak tu wysmołować plastikową...? I wszystko traci urok...
wydra73 2015-08-05
re. Porządnie wysmołowana ,nabierała tylko tyle wody ,żeby nie nudzić się na pokładzie i wyczerpywać.
Ale ona była przyjazna,oswojona.