Pamiętam widok Nieba, które się rumieni,
zastydzone swych własnych bezwstydnością myśli.
Kochałam na tle jasnym ten odcień czerwieni
i czasami, zachodem, jeszcze mi się przyśni.
Gdy zamykało oczy, znikaliśmy razem,
jak dzieci reguł świata słodko nieświadomi.
Nocą chłodna, bezgwiezdną sama znikam czasem.
Lecz wiem już, że przed światem mnie to nie ochroni.