Poranek zakręconej
Ranek wpycha się pod kołdrę,
wrednym blaskiem drapiąc oczy.
Już się kończy to, co dobre.
Trzeba szybko w kapcie wskoczyć.
Prysznic głucho bębni w uszach,
zakłócając przepływ myśli.
Drzemię, prawie się nie ruszam.
Może jeszcze coś się przyśni.
Make-up ledwie trzy minuty.
Skrzętnie skrywam nadmiar ciała.
Jem banana - ciut nadpsuty.
Cóż ja jeszcze zrobić miałam?
Wzrok bałagan szybko omiótł.
Jest torebka, kurtka, klucze,
więc wybiegam pędem z domu.
Drań-autobus zdążył uciec.
Jakiś pacan (puch pod nosem),
szepcze z drugim (w gębie fajka).
Gapią się na moje włosy?
Rany Julek, ja znów w wałkach!