https://liturgia.wiara.pl/doc/419740.Swiadectwo-o-skutecznosci-modlitwy-rozancowej
(1)
Nie pamiętam kiedy matka nauczyła mnie podstawowych modlitw różańcowych: ”Ojcze nasz”, ”Zdrowaś” itd. Wykracza to jakby poza próg mojej świadomości. Podobnie jest z tajemnicami różańcowymi. Nie ma żadnego progu świadomości odkąd. Zrosły się jakby z nurtem mojego życia.
Pamiętam szczególnie niedzielny zimowy Różaniec, który odmawialiśmy w domu. Podczas uroczystej sumy w kościele nie wolno było jeździć ani na nartach ani sankach. Pomagałem mamusi przy wyrabianiu pierogów, podczas którego to przygotowania obiadu wszyscy głośno odmawialiśmy Różaniec. Niewiele z niego rozumiałem. Dotąd jednak pamiętam smak suszonych śliwek a szczególnie słodkich gruszek, które czasami zamiast owijać w pieroga po kryjomu chyłkiem pakowałem do buzi. Pozostał jednak dobry choć jeszcze nieświadomy nawyk odmawiania Różańca. Pewnego lata jednak to odmawianie stało się sprawą osobistą. Mogłem mieć wtedy około dziesięciu lat. Gdy po południu pasłem krowy, od pioruna zapaliła się stodoła u sąsiada po przeciwnej stronie wzgórza. Z mojej strony widać było tylko kłęby czarnego dymu i iskry wybijające się w górę. Gdy dorośli pobiegli na ratunek, ja zostałem sam przy krowach. Widok był groźny i wtedy po raz pierwszy wyciągnąłem z kieszeni koronkę i sam zacząłem odmawiać Różaniec.
cd. przy następnym foto...zapraszam :)
dodane na fotoforum: