KS. ANDRZEJ WISIO
Pragnę podzielić się z Czytelnikami „Różańca” tym, co przeżyłem pewnego czerwcowego popołudnia. Wydarzenie, które poniżej opisuję, uzmysłowiło mi i moim kolegom, jak wielką moc ma odmawianie Różańca i jak skuteczna to broń przeciwko szatanowi.
Jest niedzielne popołudnie. Wraz z moimi kolegami Sławkiem i Jarkiem jedziemy do seminarium. W Dęblinie czekamy na pociąg do Łukowa. Każdy zajęty swoimi sprawami; jedni wracają z imienin, inni chyba z wesela, jeszcze inni z pracy…
Wreszcie jest nasz pociąg. Zajęliśmy miejsca w jednym z przedziałów. Nic nie zapowiadało zbliżającej się burzy. Między przedziałami stali dwaj nietrzeźwi mężczyźni, którzy zaczęli dokuczać kobietom jadącym w pociągu.
Po kilkunastu minutach dostrzegli, że jesteśmy w przedziale. Z pewnością nie zwróciliby na nas uwagi, gdyby nie to, że mieliśmy sutanny. Podchodzą, siadają nieopodal i zaczynają coś mamrotać po pijanemu. Oczywiście zignorowaliśmy ich, bo wiadomo, że z pijanymi nie ma żadnej dyskusji. Ich natarczywość jednak wzmagała się. Sytuacja z każdą minutą stawała się coraz bardziej nieprzyjemna. W końcu nasi nietrzeźwi pasażerowie zaczęli używać nieprzyzwoitych słów, z ich ust padały obelgi pod adresem księży, Kościoła… Ludzie w przedziale zamilkli, zapewne ciekawi, w jaki sposób księża wybrną z tej sytuacji, której nie sposób dalej ignorować. Spokojnie zaczęliśmy tłumaczyć, że takie zachowanie i słownictwo w miejscu publicznym człowiekowi nie przystoi, tym bardziej, że słuchać tego muszą kobiety i dzieci. Jednak nie trzeba być prorokiem, by domyśleć się, że te starania niewiele dały. Co było robić? – myślimy. Zrodziła się w nas chęć, by im ręcznie wytłumaczyć, jak powinni się zachowywać. Jednakże sutanna… Sytuacja wydawała się beznadziejna. I właśnie wtedy, gdy wyzwiska stały się najgorsze, Sławek występuje z propozycją:
– Słuchajcie, ci ludzie są opętani, pomódlmy się za nich.
Wyjęliśmy różańce i mówimy:
– Teraz będziemy modlić się w waszej intencji, aby Pan Bóg wyrwał was z sideł szatańskich. Możecie modlić się z nami.
W przedziale zapanowała cisza, a my zaczęliśmy głośno wspólnie odmawiać Różaniec. Nasi krzykacze zmieszali się, jeden z nich – ten bardziej trzeźwy – próbował nawet wydobyć z siebie słowa modlitwy. Przy Zdrowaś, Maryjo bardziej agresywny mężczyzna zerwał się z miejsca, głośno krzycząc:
– Przestańcie, zostawcie mnie, co wy robicie, wariaci!…
Potem uciekł w głąb pociągu, trzymając się za głowę, stale coś krzycząc.
Po raz kolejny uświadomiliśmy sobie, jak ogromną moc ma modlitwa różańcowa. Była to pamiętna lekcja, dzięki której Pan Bóg nas tyle nauczył. Bo przecież różaniec w naszych rękach to nie tylko złączone paciorki, to przede wszystkim ogromna moc wstawiennictwa Maryi.
KS. ANDRZEJ WISIO
dodane na fotoforum: