Iwona Szczurówna ma sześćdziesiąt lat. Zgodziła się opowiedzieć swoją historię, bo pragnie dać nadzieję ludziom, którzy nie widzą wyjścia z trudnych, beznadziejnych sytuacji, którzy w życiu szukają nie Bożych, a ludzkich rozwiązań.
Urodziła się w rodzinie, którą specjaliści nazywają dysfunkcyjną. Jej tata i dziadek byli alkoholikami oraz tzw. damskimi bokserami. - Ojciec mówił, że "lepsze bite niż zdechłe". Znęcał się nade mną fizycznie do tego stopnia, że spadałam ze stołka, często nie kontrolując przy tym potrzeby fizjologicznej. Każdy wybryk szkolny, każdą uwagę w dzienniczku pieczętował laniem. Najszczęśliwsza byłam w szpitalach lub na koloniach, z dala od karzących rąk ojca - tłumaczy.
W dzieciństwie pani Iwona obiecała sobie, że gdy dorośnie, będzie szczęśliwa. W wieku dwudziestu lat wzięła ślub cywilny, który, niestety, szczęścia jej nie przyniósł. Wybranek okazał się nałogowym alkoholikiem. - Najważniejsza była wódka. Poza tym, podobnie jak mój ojciec, czerpał satysfakcję z przemocy. Poniewierał mnie fizycznie i psychicznie - mówi. - Z rąk jednego oprawcy przeszła w ręce drugiego. Zmęczona do granic wytrzymałości mężem agresorem, postanowiła wziąć rozwód. - Podjęłam tę decyzję dopiero wtedy, gdy zrozumiałam, że ten związek zagraża memu życiu - wyjaśnia.
Z uporem ćmy lecącej do ognia szukała wciąż miłości. W wieku 36 lat ponownie wzięła ślub, tym razem kościelny. - Drugi mąż był dobrym, uczciwym człowiekiem. Zapewnił mi miłość i bezpieczeństwo, które w życiu cenię najbardziej. Kilka lat po ślubie niespodziewanie przyszła choroba. - Mąż został sparaliżowany. Sprawowałam nad nim opiekę, karmiłam go i przebierałam. Żyliśmy z jednej renty, która nie wystarczała na leki i żywność. Nie mogłam liczyć na jakąkolwiek pomoc, w cierpieniu znajomi się odwrócili. To bardzo bolało. Pojawiła się wielka rozpacz. O Bogu nie myślałam. Wiedziałam, że jest, ale bardzo daleko. Zresztą, miałam do Niego pretensje, że źle mi to życie zorganizował - zamyśla się. I właśnie wtedy ten sam Bóg, który rzekomo "byt daleko", postawił na jej drodze osobę, która opowiedziała o Dolinie Miłości Bożej w Porządziu. - Wewnętrzny głos podpowiadał mi, że jeśli nie pojadę do Porządzia, to nie dam sobie rady. Nie miałam nic do stracenia. Pojechałam.
Pani Iwona podkreśla, że udział w rekolekcjach odmienił jej życie. - Obcy ludzie zaproponowali mi pomoc finansową. Do mojego domu zaczęli przychodzić znajomi, by pomóc przebierać i kąpać męża. Powoli wychodziłam z sideł depresji, z poczucia braku sensu życia i beznadziei - opowiada ze wzruszeniem. Zgodnie z zaleceniem ks. Stefana Ceberka, kustosza sanktuarium w Porządziu, pani Iwona za wszystko dziękowała Bogu. - Za męża i jego cierpienie. Dziękowałam, że na mnie kończy się choroba mojej rodziny, gdzie były przekleństwa i samobójstwa. Dziękowałam, że podczas rekolekcji poczułam miłującą obecność Jezusa.
Dolina Miłości Bożej stała się dla pani Iwony domem, ukochanym miejscem, którego nigdy nie zaznała. - Doświadczyłam modlitwy, opieki i miłości. Dawniej, pełna uraz, nieodżałowanych strat, poczucia krzywdy i odrzucenia raniłam innych. Zaszywałam się sama w domu i "wchodziłam" w depresję. Żyłam potrzebą odwetu, bo przecież było mi tak źle. Ktoś mnie skrzywdził, więc żeby poczuć się lepiej, oddawałam cios na ślepo, zupełnie jak zaszczute zwierzę, zapędzone do kąta. W Porządziu dotarło do mnie, że jestem kochanym dzieckiem Boga, Ojca Niebieskiego, który kocha swoje dzieci miłością bezgraniczną i bezinteresowną - wyznaje.
Dzięki rekolekcjom zaczęła dostrzegać potrzeby otaczających ją ludzi. Zrozumiała, że także i ona może coś ofiarować drugiemu człowiekowi. - Od dwóch lat jeżdżę do Domu Pomocy Społecznej, by modlić się z przebywającymi tam pensjonariuszami. Wspólna modlitwa owocuje licznymi łaskami - opowiada. Pani Iwona nie znajduję słów, by podziękować Jezusowi za Dolinę Miłości Bożej, za wspaniałych ludzi, za łaskę przebaczenia ojcu i pierwszemu mężowi. - Przyjaźń z Chrystusem odmieniła moje życie. Cały czas trwam w dziękczynieniu, wierzę w Boga i Bogu. Jestem pełna pokoju, miłości i ustawicznej radości, mimo że od siedmiu miesięcy jestem wdową - mówi.
Zobacz także:
[ Dolina Miłości Bożej w Porządziu ]
Katarzyna