- Chcę tutaj zrobić salon – usłyszałem pełne optymizmu słowa. Dla podkreślenia ich wykonał entuzjastyczny gest ręką. Wyglądało to tak jakby pobłogosławił to wysypisko śmieci. W tym momencie poczułem się jak gość. Byłem w salonie! Staliśmy w cieniu jedynej palącej się żarówki. Wyglądaliśmy jak para skazańców zamkniętych w celi więzienia o zaostrzonym rygorze.
- Umówiłem się w twojej sprawie z kumplem - powinien lada moment wpaść.
Zjawił się. W pierwszej chwili trudno było go rozpoznać na tle ścian. Przypominał ubiorem wnętrze salonu. Jedno i drugie było szare od brudu. Poplamione i wytarte. Co go wyróżniało? Brak palców u lewej dłoni. Dostrzegł moje zakłopotanie, bo zaraz dodał:
- To pamiątka z azbestów. Blacha mi obcięła. Leciała z dachu o tak, frrrrrrry! – Tu pokazał zdrową kończyną jak spadała – i zamiast obciąć wąsy skasowała paluchy. Chichocząc wyszczerzył zdrowe siekacze jakby opowiedział dowcip a nie dramatyczną historię amputacji 4,5 palca. Zostało mu tylko pół kciuka. Kończąc uniósł kikuty i podsunął mi pod sam nos. Odruchowo zacisnąłem szczękę. Niewiele brakowało abym odgryzł mu całą rękę. Powiało grozą. Dreszcz emocji podsycały obłoki duszącego dymu. Snuły się leniwie z papierosów zatykając płuca. Astmatyczny kaszel dźwięczał prątkami gruźlicy.
- Zdrowyś ty? Zapytał okaleczony.
Chwilę zastanawiałem się z odpowiedzią. Może to podstęp? Pomyślałem.
- W zasadzie tak. Odpowiedziałem asekuracyjnie.
- W azbestach robił?
Zapytał w trzeciej osobie liczby pojedynczej.
- Nie pracował. Zaprzeczyłem za niego, to znaczy za siebie.
- A co robił wcześniej?
W kilku słowach opisałem firmy, w których on pracował, to znaczy ja pracowałem. Powoli rozdwajała mi się jaźń. Jeszcze trochę, a uwierzę, że on tu jest.
- Płuca masz ok.
Może to internista, pomyślałem szybko i za chwilę zrobi mi rentgena.
- Ok. - przytaknąłem.
W spojrzeniu doktora dostrzegłem ulgę. Czyżbym miał wymalowane na twarzy cierpienie?
- Dobra – powiedział zadowolonym głosem– załatwię ci azbesty. Kumpel siedzi w nich już dziesięć lat. Chce odejść. Na płuca mu padło. Wejdziesz na jego miejsce. Szef dobrze płaci. Porobisz pięć lat, kasę odłożysz i boss może cię cmoknąć.
Spojrzał na mnie oczekując zachwytu, a tymczasem zobaczył w moich oczach niepokój.
- On się nie boi. Jest zdrowy. Codziennie walnie lufę i płucka jak u noworodka.
Po tych krzepiących słowach dobroci, obrócił się w stronę Lecha jakby do niego były skierowane, nie do mnie. Może widział podwójnie? Tylko, dlaczego mówił w liczbie pojedynczej? Nie wiadomo skąd pojawiły się nagle kieliszki po chwili wódka. Doktor rzucił okrzyk:
- No to, za azbesty!
Jeszcze nie podjąłem decyzji, a oni już mi gratulowali. W oparach alkoholu, obłokach siwego dymu z papierosów, w cieniu jednej żarówki i panującego wokół brudu i chaosu uczciliśmy wyrok. Okaleczony doktor i hydraulik skazali mnie na sukces. Zanim jednak go osiągnę miałem do wyboru dwie możliwości: zostać nałogowym alkoholikiem, albo kopnąć w kalendarz na azbestozę.
dodane na fotoforum:
bozka50 2011-05-16
Pogodnego tygodnia
pozdrawiam cieplutko :)))
frans 2011-05-16
Dobra robota
ale Ty czytania nam nie szczędziłaś hihihi
frans 2011-05-16
Ależ to czysta przyjemność.
Dobrego dzionka życzę.
Idę w las
frans 2011-05-16
2 piwka ?
chyba że Ty nie pijesz hihihi
elis50 2011-05-16
pozdrawiam Zofijko serdecznie i samych miłch chwil życzę Tobie na resztę poniedziałku :):):) i huraaaaaaaaaaaaaaaa że znowu tu jesteś :):):):):):):):):):)
tenia45 2011-05-16
Witaj Zosiu!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Własnym oczom nie wierze....gdzie Ty byłas...za jaka pajeczyna sie schowałas???? Ciesze sie,ze jestes i witam Cie bardzo bardzo milutko.
Pozdrawiam i przyjemnego popołudnia zycze:))
frans 2011-05-16
He he to zależy czy pomożesz