Czego ja nie robiłem by się go pozbyć .
Dawałem mu różne środki zapachowe , różne powietrze do oddychania , puszczałem mu piskliwą " muzykę" , dudnienie blaszanych puszek , cotygodniowe wstrząsy i hałas od kosiarki, polowałem na niego / czego robić nie można/ i pewnie wiele innych " przyjemności " których teraz sobie nie przypomnę .
On to wszystko wytrzymał , a teraz sam wylazł na powierzchnię i zdechł .
Ile zdrowia mnie kosztował , to tylko on i ja wiemy.