czasem nagle smutnieje.

czasem nagle smutnieje.

jestem ze szkła.
miliony kawałeczków rozpadną się za dziewięć nocy od dzisiaj.

ucisz moje irracjonalne leki, to Twoja wina, ze one sa, slyszysz? Twoja.
pozbaw mnie ich, pomóż mi spać w spokoju, przez pozostałe dziewięćset nocy, podczas których nie będzie Cie obok mnie.

kanciasty poranek. mogłabym spać kolo Ciebie i spać, spać, spać.
Budzić się, sprawdzać czy wciąż jesteś i iść spać dalej.
Śpiąca Królewna, tak na trzy lata.
O trzy za dużo, ale skoro twierdzisz, ze tak trzeba.

Trzy lata zbierania siebie z drobnych kawałków, które zostaną na dywanie opuszczonego przez Ciebie pokoju.
Ostre kryształki łez, klujące w stopy, dłonie, leżące na poduszce.
Tak bardzo odczuwam Twoja przyszłą nieobecność.
Juz teraz dławi mnie w gardle, mgła zasłania oczy.
Nie zostawiaj mnie, proszę, tak się boje.

___

tak jestes dla mnie czuly, ze zdaje sie, ze wcale nie odchodzisz, ze mamy dobre dni.
kocham Cie, po stokroć kocham.
leżysz i pieścisz mnie miedzy udami.
zamiast skupiać się na przyjemności, leżę i myślę sobie
'a wiec to jest właśnie miłość. to ciało mężczyzny, którego kocham.'

szaleją mi zmysły, jestes taki piękny, masz silne uda, szerokie ramiona, które oplatają moje ciało, gdy we mnie wchodzisz,
włosy, w których zanurzam palce, w chwilach najintensywniejszej przyjemności, usta, które gwałtownie wbijają sie w moje.

a potem szepczesz mi do ucha 'niuniu, niuniu moja' i czuje łzy pod powiekami, gotowe by spłynąć, wsiąknąć, zniknąć.
przepełnia mnie ciepło, wciąż mnie tulisz.

wychodzę do łazienki.
w lustrze widzę opuchnięte wargi, nabrzmiałe piersi i zaróżowione policzki.
wracam do pokoju. pościel nosi jeszcze ślady naszych ciał. znów mnie tulisz, wplatasz dłonie w potargane włosy.

co z nami będzie, kochany?

___

weekendy pełne czułości przechodzą w poniedziałki pełne łez.
czas ucieka mi przez palce.
kiedy z malej dziewczynki zamieniłam się w kobietę? dlaczego czas nas nie oszczędza i tak brutalnie każe nam dorosnąć, stawić czoła życiu?

samotność wkrada sie powoli do mojej codziennosci. krok za krokiem, wypelnia pokój, który zamierzasz opuścić.pakujesz swoje rzeczy w pudla. dzielisz wspólne życie. zabierasz żelazko, ja dostaje wszystkie moje koty, nie chcesz dywaniku, ale weźmiesz lutownice.

zostaw to wszystko, do cholery i weź mnie.
przedmioty nie są ważne. nie powinny być.

dwadzieścia minut siedzenia na przystanku.
za piętnaście piata nad ranem, gdy kaczki latają nad miastem, a ruchliwe ulice są spokojne jak nigdy. słońce przedziera się przez chmury.
kolejne łzy spływają we włosy, jedna za druga toczą się po policzkach, coraz szybciej, wpadają do cieplej herbaty.
drżą mi ramiona, mimowolnie szlocham, taka się czuje bezradna.

kluje mnie w piersi, naprawdę kluje.
załamuję się coraz bardziej, z dnia na dzień.
mamy siedem nocy, siedem od dziś.
niech ktoś zatrzyma ten pieprzony czas.
_________________________________


Od kilku dni walcze ze lzami.
Przegrywam dzisiaj, tuz po dziewietnastej, gdy mnie kolyszesz.
Lza plynie za lza, poczatkowo cichutko, bezglosnie.
Gdy zaczynaja drzec mi wargi, nie moge zlapac oddechu.
Tulisz mnie do siebie milczac, kiedy lkam cichutko.
Ocierasz mi lzy.
Potrzebuje slów, mów do mnie, mów, tak mi cicho.
Ciii, malenka, kolysz mnie dalej, prosze kolysz.
I nie zostawiaj mnie, kochanie.
Nie jestem gotowa, wciaz nie jestem gotowa na pustke jaka po sobie zostawisz.
Chodze po domu i widze puste miejsca po Twoich rzeczach.
Polke na buty, szafke w lazience, parapet w pokoju, wieszaki w szafie.
Zadnej gitary, zadnej koszulki, która moge wlozyc, bo pachnei Toba tak, ze az sie prosi.
Zadnych skarpetek do sprzatniecie, kubeczków do wyniesienia, nic.
Czystostan.
Cisza i cisza.
Nie lubie tej ciszy.
Ciagle mi przypomina, ze nie mam z kim rozmawiac, do kogo sie odezwac.
Szepcze do Ciebie, Tomku, Tomku mój, kochany, mój mily, moje serduszko.
Szepcze Ci na kazdy dzien, w którym mi nie bedzie, kilka wyznan, kilak czulosci, by Ci nie bylo malo.

______

Poranki sa strasznie, bez wzgledu na to o której wstaje.
Rankami mam najpiekniejsze usta, delikatne i bladorozowe.
Wciaz rozgrzane po nocy cialo, idealnie gladkie, prosi o pieszczoty.
Badz.
____________-

Nie Ty, to inna - rzucasz zartem kiedy chce uslyszec, ze zadna inna.
Ze nigdy, ze tylko ja.
Boli.
___________________


Kilkanascie godzin.
Kilka godzin.
Ostatnie minuty.
Rozdzierajacy ból od srodka.

Lzy juz splywaja mimowoli.
Wystarczy, ze spojrze na to, co zostaje z naszego wspólnego życia.
Kilkanaście pustych wieszaków.
Puste pólki.
Kartony, w których zabierasz to, co najcenniejsze.
Na żadnym kartonie nie widnieje napis: rzeczy Kiki.
Albo sama Kika. Kika nie wsiądzie z Toba samolotu i nie będzie dzielić z Toba poranków, przez długi, długi czas.
Jeśli w ogóle...(nie pozwól mi zwątpić.)

Histeryczny płacz w środku nocy.
Dusze się, łzy moczą włosy, pościel, Twoje ramiona.
Ciężko złapać oddech, uspokoić się, myśleć racjonalnie. Głaszczesz moja głowę, nie wiedząc, co mówić.
Pogłaszcz moja dusze, pociesz mnie słowami.
Cicho mi.


Cisza. Tyle po sobie zostawisz. Brak zapachu.Zbytni porządek.Bezcelowość każdego dnia. Po co sie spieszyć z pracy do domu, w którym nie ma na kogo czekać?

Gdybym umiała ując słowami, przez co przechodzę... Nie potrafię.
Chce byś przez te ostatnie chwile widział, ze potrafię się z tym uporać.
Ze jakoś sobie chyba poradzę.
Ze udźwignę.
Chociaż sama widzę, ze nie.
Ze nie jestem na silach.
Ze duch rządzi ciałem do tego stopnia, ze wszystko odmawia mi posłuszeństwa.
Bol stawów, kości, skóry, piersi, ból włosów, oczu, klucie w klatce piersiowej i zawroty głowy.
Jedna wielka słabość.
Sile mam tylko, gdy jesteś przy mnie.

_____________
Liczenie czasu. Nienawidze zegarków.

szawek

szawek 2010-08-01

hmm.. takie mozajkowe ;P

sherpa

sherpa 2010-08-06

Ummm... jakie smutne oczy...

dodaj komentarz

kolejne >