jesienne pozostalosci...
Świt
Jeszcze mgła po dolinie się snuje,
jeszcze trawy źdźbła rosę z niej wyczesują,
a już nad szczytami gór,
nad ich zieloną czupryną,
promienie słońca z sosnami flirtują.
W dole jeszcze półmrok dzień w ryzach trzyma
i woda w potoku cicho szepce:
- Ja do słońca chcę!
A tam w górze rodzi się świt.
Powoli, jak fale przypływu,
słońce zalewa całą okolicę.
Z radosnym uśmiechem wdziera się wszędzie...
Przez szpary w deskach, do starej stodoły.
Przez małe szybki - do chałupy.
Wraz z dniem, budzi się gwar.
Nawoływania pasterzy, ryczenie krów,
parskanie konia, co ciągnie pług...
Gdzieś od Rzyk, razem z echem,
wędruje ostrzonej kosy jęk.
Na Podbeskidziu zaczyna się dzień.
Pobudki melodia wciąż ta sama...
W rytm pory roku,
w rytm pracy,
w rytm życia.
autor Miłosz