czyli wymiana rur gazowych z wyprowadzeniem liczników na klatkę schodową . Temperatura powietrza 33 stopnie.......
Weszli , nie patrząc
na letnią pogodę.
Żaden nie pytał
Puszka o zgodę.
I się do pracy
wzięli od razu....
Gwałt na mieszkaniu,
rury od gazu !
Pył, kurz, słuch tracisz
od tych warkotów.
A w jeden tydzień,
dom ma być gotów.
Zatyczki w uszach
i wciąż od nowa,
wyje wiertarka..
tak ! udarowa.....
Smrodek spawania,
odorek gazu.
Chce się do Rygi
jechać od razu.
Gruz pod nogami,
w folii świat cały -
remont, to przy tym
jest pikuś mały.
Gdy po wymianie
rur zajdzie słońce,
porządek robisz
przez dwa miesiące.
Dom przeborowany
od dołu do góry.
Oto jest poemat.....
ja i moje rury !
Oto sprawozdanie na gorąco........piszę ukryta pod folią nakrywającą komputer........do powrotu jeszcze kilka dni, tęsknię..........