ruszamy więc "na koniec świata"...
o mały włos a wycieczka zakończyła by się już na starcie !!!
okazało sie ,że Basi "japonki" zupełnie nie nadają się do wędrówki po nierównym morskim dnie a marsz "na bosaka" nie wchodził w grę...
i co sie wtedy stało,lekko osłupielismy, jeden z masajów zdjął swoje gumowe sandały i założył Basi na stopy...
sam pomknął boso na brzeg i wrócił w jakims przedziwnym obuwiu które nie wiadomo skad wytrzasnął !!!
pożyczone buty były o kilka numerów za duże ale majac regulowane zapięcia trzymały sie całkiem nieźle na nogach ; )
teraz juz bez przeszkód ruszamy w drogę...