Bieszczadzkie cmentarze są nierozerwalnie wpisane w tutejszą ziemię. W zapomnianych kamiennych mogiłach rozsianych na rozległym terenie, nagrobnych inskrypcjach i ciszy niewielkich nekropolii, zapisano historię żyjących tu przez wieki nacji, jak i prostych ludzi… Dla mnie bieszczadzkie cmentarze to nie tylko miejsce spoczynku zmarłych, a przede wszystkim miejsce zadumy, kontemplacji i wspomnienie burzliwych czasów jakie przez te tereny się przetoczyły. Opisać je można fragmentem wiersza Bolesława Leśmiana „Wędrowiec, na istnienie spojrzawszy z ukosa. Wszedł na cmentarz: śmierć, trawa, niepamięć i rosa..."
Szczególną estymą darzę cmentarze w Bieszczadzkim Worku, zwłaszcza te z Beniowej, Dźwiniacza Górnego i Sianek. Number one to oczywiście Sianki z słynnym Grobem Hrabiny, gdzie w niewielkim zakolu Sanu znajdziemy dwie mocno zarośnięte i omszałe płyty nagrobne Klary i Franciszka Stroińskich, położone u stóp ruin niewielkiej kaplicy. Po II wojnie światowej i wyznaczeniu granicy na Sanie miejsce to było praktycznie niedostępne. Zwłaszcza, że cały Worek Bieszczadzki został przejęty przez władze PRL-u na prywatny teren łowiecki. Dotarcie do Grobu Hrabiny wtedy było nie lada wyczynem i dawało „namaszczenie” na prawdziwego turystę. Warto tam się kiedyś wybrać i zapalić symboliczną świeczkę...
dodane na fotoforum:
aniko11 2012-11-01
Ja ile razy tam jestem zostawiam bukiecik z polnych kwiatków..
menhir 2013-01-03
Byłem...świeczki co prawda nie zapaliłem,ale w pamięci to miejsce pozostaje na zawsze.....