Piękno usiadło nad fontanny brzegiem
rękami swe nogi otoczyło ściegiem
i z uśmiechem na twarzy patrzy na świat cały,
przez ciemne szkła, za które jej oczy się właśnie schowały.
Jej usta muskały małe krople wody
kradzione z fontanny, z całej jej urody
i z rozświetlonych na sobie promieni ze słońca,
górując urodą bezlitośnie, nieprzytomnie do końca.
A woda straciła koloryt tęczowy
w szarość się dała powieźć okowy
i w czerwieni na wargach została zmuszona,
do wiecznej bytności, jako mąż i żona.
Siedź, siedź nad brzegiem tej wodnej fontanny
i karm, bo z nieba nie ma takiej manny
która może nasycić tak łakome zmysły,
zniewalaj, lecz duszę by czary nie prysły...