Słodka, wiecznie zadowolona, nie robiąca nic.
Cudownie nieświadoma.
Pływała nadal tylko i ciagle wokoło swojego jeziorka.
Oazy.
Wokół drzewa i kwiaty.
Ciepły wiatr i mgliste poranki.
Ale gdy zobaczył ją kto, to opowiadał: i dunma, i samolubna, i durna, i zuchwała, i okrutna, i grzeszna, i zdradliwa, i zła, i żmija, i piołun, i demon, i upiór, i niedostępny szczyt nad chmurami, i niedościgniony wzór, i początek. On jeden opowiadał o niej tak: i święta, i wierna, i dobra, i rozkoszna, i wzruszająca, i jej piękny uśmiech, i gołębica, i miód, i anioł, i cud, i koniec, i przepaść bez dna.
Drwili z niego: - Czegoś jej tu nie zabrał?
Odpowiedział: - Nie kochał jej nikt, z którymi się spotkała. Wszyscy z niej śmialiście się. Pojęła to wreszcie i ratując ostatki swojej dumy zabiła się.
Wszyscy oniemieli.
Odszedł.
Wszedł na wzniesienie niedaleko jeziora. Myślał...
Potem wziął on ją na ręce, jej ciało, mokre i lodowate, wniósł na górę i rzucił się z niej w przepaść bezdenną.
Było słychać jego krzyk:
I ropacz....!
Krzyk niosący echo nawiedzał wioskę.
Niedługo pare pokoleń potem przyleciał do wioski feniks i oznajmił że zginęło w tej wiosce dwoje najdroższych światu ludzi.