< Syn marnotrawny> Leopold Staff
Nie było ciebie długo, tak długo. I oto,
Jakbyś był znowu, nagły, niespodziany odruch
Każe mi do pnia drzewa tulić skroń z tęsknotą,
Na klęczkach, jak ku twemu ojcowskiemu biodru.
O, nie żądam o ciebie dowodu ni znaku,
Tylko rosą czystości powieki mi pomaż,
Bom przejrzał i dotykam w każdym kwiecie maku
Żywej rany w twym boku, najwierniejszy Tomasz.
Jesteś blisko, wciąż bliżej: krążysz po kryjomu
Wkoło mnie, wyczuwalny na pół, niemal jawny,
By wkraść się we mnie jak w sień rodzinnego domu,
Jak gdybyś to ty właśnie był syn marnotrawny!
Jak mogłem się dopuścić nieludzkiego czynu,
Wypędzając cię, Ojcze mój, z serca, jak wroga?
"Choć wszechwiedzący, tego sam nie wiem, mój synu.
Wszystko jest w mocy Boga, prócz bojaźni Boga".