W swoim nienaruszalnym zapasie znalazłem i specjalnie dla Was prezentuję dwa półkilogramowe oryginalne i jeszcze nienaruszone opakowania waniliowej łódzkiej chałwy.
Ostatnie opakowanie z orzechami laskowymi o wadze 1,2 kg już się "samo dawno zjadło".
Obiecałem "Komuś" rano,teraz dotrzymuję.
Z chałwą kojarzy mi się pewna historia z mojego dzieciństwa.
Otóż złapałem wirusa grypy w wieku około 7 lat.
Wtedy zalecanym podstawowym sposobem przez lekarza były oprócz lekarstw tzw "bańki".
Jak się domyślacie,nie byłem ich wielbicielem,więc po samej zapowiedzi krzyk niósł się na cały ogród i okolicę.
Nasza sąsiadka ,która jako jedyna ostała się w okolicy (Bałuty)jako hodująca krowy i handlująca mlekiem,które codziennie do 18 roku życia uwielbiając piłem,podjęła próbę negocjacji z krnąbrnym szkrabem.
W wyniku zawartego consensusu musiała szybko pobiec do sklepu (po 800 metrów w każdą stronę) i kupić mi tyle chałwy,by zatkała mi usta na cały czas operacji stawiania tychże baniek.
Zapewniam Was,że szybko zalepiłem jamę ustną i cały zabieg się udał znakomicie.
Copyright 1944 @ maska33
puszek1 2021-04-24
re: jestem mile zaskoczona, a za okruszek większy dziękuję , będę dłużej się delektować takimi słodkościami.