Miałem dziś nie wracać do garnka, z braku czasu.
Ale w czasie wspólnej, pieszej wycieczki, po tutejszych pokopalnianych wertepach, i bieda-szybach, napotkałem w miejscu odpoczynku, tego oto głodnego, żebrzącego wzrokiem -czworonoga.
Mnie nie ubyło, jemu wróciłem może za to wiarę?
Inny uczestnik podzielił się wodą.
Piesek pił z......... 5 minut.
Nawet nie wiedział, że dziś ma swoje święto.
Nie pozwólcie porzucać nikomu zwierząt.
To nie one od nas odchodzą.
A jeśli już, to tylko ten jeden, i ostatni...raz.
Copyright @ maska33
ewulka 2024-07-01
a co potem,czy ktoś się nim zaopiekował ?
u nas zawsze były jakieś przygarnięte futrzaki,nasza kochana Cocunia została zostawiona w pudełku jak była zupełnym maleństwem,pamiętam jaka była wystraszona i cała dygotała.
Mieliśmy już psa i początkowo szukaliśmy jej domu (ale każdy się pytał jaka to rasa)Po kilku dniach ją pokochaliśmy i została.Była kochana i pomagała oswoić się znalezionymi kociakami.Bardzo nam jej brakuje :)
maska33 2024-07-01
Kończąc pobyt w tym miejscu, zauważyliśmy niedaleko budę, w niezłym stanie, gdzie prawdopodobnie zamieszkuje w miejscu odwiedzanym przez turystów ta psina.
Widocznie albo były właściciel, albo jakaś "dobra dusza" z miejskiego zakładu zieleni zadbała chociaż o to.
Zjeść, zjadł, ale pogłaskać, ani tym bardziej zabrać go stamtąd, nie dało rady.
Psi los.
eewaa55 2024-07-03
Taki piesio to w domu na kanapie a nie w jakiejś tam budzie,zje albo nie nikogo to nie obchodzi,