Takie oto słowo na niedzielę.
Duchownymi - nawet kardynałami i papieżami - zostawało się przed wiekami ze względu na (uwaga!) interesy rodzinne, potrzeby polityczne lub po prostu dla pieniędzy i pozycji.
Nepotyzm w Kościele był jedną z konsekwencji takiego stanu rzeczy.
Dotyczyło to jeszcze papieży z czasów Soboru Trydenckiego.
Jeden z kardynałów, ojciec sporej gromadki dzieci, gdy został papieżem, wszystkich swoich męskich potomków mianował kardynałami.
Czy ktoś z Was pamięta , kiedy się to wydarzyło?
Prawie nikt, bo tego na katechezie Nas, ani Naszych dzieci i wnuków nie uczyli.
Ale już na seminariach, przyszłych kapłanów- na przykład-tak.
I tak naprawdę dopiero Trydent wprowadził seminaria duchowne, żeby przyszłym księżom dać to minimum intelektualnego przygotowania.
Tak - zalecił seminaria, i nakazał egzamin przed święceniami.
Niestety okres prosperity chrześcijaństwa był jednocześnie czasem degrengolady kleru.
Duchownych było zbyt wielu, a ich funkcjonowanie było zawsze zabezpieczane majątkiem ufundowanym przez jakiegoś patrona.
Żeby ustanowić probostwo czy biskupstwo, książę czy inny możnowładca danego obszaru, musiał przekazać na rzecz Kościoła na przykład kilka wiosek, z których dochody szły na utrzymanie duchownego.
Taki był warunek, aby mieć księdza na swoim terenie.
To było bardzo wygodne dla duchownych — żadnych problemów z ich utrzymaniem.
A dziś, księża nazywają to dobrą tradycją.
Ale czasami, włości owe były aż nadto dochodowe.
Jeżeli któryś z biskupów dobrze zarządzał podległym mu mieniem i je pomnażał, powstawały ogromne majątki.
Przychody z nich były łakomym kąskiem.
Biskupstwa przydzielał Rzym, więc zdarzały się przypadki korupcji na najwyższym szczeblu - kupowano intratne urzędy biskupie ze względu na przyszłe przychody.
Ponieważ i w czasie dzisiejszych studiów na seminariach duchownych alumni czytają, i tamte uwarunkowania zapisane w swoich księgach, to także i dziś , w XXI wieku pragną pomnażać swoje majątki dostępnymi dla nich (patrz skarb państwa) sposobami, by też kupować sobie intratne posady, tak w kraju, jak i w Watykanie.
Czytajcie, a dowiecie się, skąd się bierze dziś tak szeroko opisywana pazerność i dążność do splendoru , naszego nawet , rodzimego kleru.
O osiołku, czyli "koniu bożym", zaś zapomina się ze skrywanych rumieńcem.
Jeżeli już, to w takiej postaci (koniecznie!)
Tu też dowiecie się , że nie wszystkie święcenia są ...ważne****:
https://garnek.pl/maska33/36494765
Ja, jako młodzian, wtedy już w 3 klasie łódzkiej szkoły podstawowej, uczestniczyłem w nauce religii w pobliskim (4 przystanki tramwajowe) przyzakonnym kościele dominikanów.
Zakonnik, zamiast nauczać, przekonywać przytaczanymi przykładami , odpowiadać na pytania i rozwiewać nawet te dziecięce , jakże jeszcze naiwne wątpliwości, zgodnie z wolą łódzkiej archidiecezji nakazywał nam jedynie wkuwać na pamięć formułki i bezwzględnie odpytywał z ich znajomości.
Ponieważ w czasie jednej wymiany poglądów ( a ja je powoli w sobie gruntowałem - już wtedy), tenże dominikanin ukarał mnie publicznie w sposób, który dotknął również osoby moich Rodziców***.
Ponieważ Mama zauważyła zmianę w moim zachowaniu po przyjściu z lekcji religii, opowiedziałem Jej, co się w podziemiach tej świątyni wydarzyło.
Tego dnia jeszcze, po namyśle, zabroniła mi dalszego uczęszczania do tego zakonu na katechezę..
I tak zostało aż do czasu matury.
Ale to już inna, zupełnie niesamowita historia, którą może kiedyś się podzielę.
I jeszcze jedna uwaga: Moja Mama, była bardzo wierzącą osobą, i mimo inwalidztwa (wypadek w zakładzie pracy), w miarę regularnie uczestniczącą w życiu swojej parafii .
A jednak podjęła jedynie wtedy słuszną, według mnie i dzisiaj-decyzję.
Jednak niedługo po jej unieruchomieniu , i po przyznaniu jej głodowej renty, parafia w osobie kapłanów, zapomniała i o niej.
I to na razie tyle.
"Więc się nie mieszaj, sługo Boży,
gdy z Twoim Panem mówić chcę.
Nie potrzebuję pośredników
w moich rozmowach z Panem B."
A na zakończenie warto zapamiętać, (mimo , że lekcjach katechezy słyszymy coś zupełnie innego), że zgodnie z oficjalną "teologią Watykanu" , powinniśmy pozbyć się idei pośrednictwa, w odniesieniu do duchownych.
A bo według niej, ani papież, ani biskup, ani żaden ksiądz nie jest pośrednikiem między człowiekiem a Bogiem.
Jeden jest tylko Pośrednik, Jezus Chrystus .
Nie ma innego pośrednictwa rozumianego w sensie ścisłym.
A kler, gdziekolwiek bym się na ten temat nie odezwał , ma inne zdanie.
Czemu?
Każde inne, łącznie z pośrednictwem tysięcy przecież już świętych, jest jedynie uczestnictwem w pośrednictwie, ale do Chrystusa.
Czyli, ściśle biorąc, jest (uwaga!) wstawiennictwem.
I niech dalej każde z Was ten dogmat dalej rozumie....... po swojemu.
Wolna wola.
Legenda***:
Słowa , które wypowiedział wówczas ten zakonnik, w obecności moich koleżanek i kolegów ze szkoły i klasy, były obrzydliwe i wykluczające mnie(według jego intencji) ze społeczności szkolnej i religijnej.
Na szczęście, ten "pedagog", nie docenił mądrości moich koleżanek i kolegów ze szkoły.
Przypominam, że w swoich felietooonach poruszam także trudne tematy, ale opisuję za to tylko te zdarzenia i fakty, które można znaleźć w oficjalnej przestrzeni medialnej- które układają się w pewien trend, który nazywam po swojemu i w takiej właśnie formie dzielę się jego opisem z Wami.
Jednocześnie pragnę tu mocno podkreślić, że opisując zaistniałe fakty z historii kościoła rzymskiego, a zwłaszcza kleru, nigdy nie było (łatwo to sprawdzić) moją intencją naruszać prawo każdego z Nas, do wyznawanej wiary.
To zupełnie dwie, różne dziedziny.
https://youtu.be/esTEsO576i0?feature=shared
"Lecz gdy przed Tobą kiedyś stanę,
Sam chcę z życia się tłumaczyć,
Proboszcz by nie dał rozgrzeszenia,
A Ty zrozumiesz i przebaczysz.
Więc - póki żyję, myślę, czuję
Niech ręka Boska broni mnie
Przed pychą i nadgorliwością
Twych urzędników, Panie B."
Powyżej, jak to od lat w mojej garnkowej tradycji, moja fotografia rysunku mistrza Andrzeja Mleczki, wykonana z jednego, z zakupionych przeze mnie wydawnictw.
Legenda****:
Spór po latach o to, czy jedno poświęcenie jest nieważne, a inne ważne-w świetle tego, co w linku Wam przytoczyłem, zasługuje na Naszą wyjątkową uwagę.
Uważajcie więc, kto Wam daje ostatnie namaszczenie.
Zwłaszcza przed spopieleniem.
Legitymować.
Egzaminować.
Kontrolować.
I tak, aż do ostatniego tchu.
I 100 razy upewnijcie się, że jest ważne!
Copyright @ maska33
kedil 2024-08-18
W uzupełnieniu
"W XV i XVI wieku aż roi się od dzieci namiestnika świętego Piotra: „Papież Kalikst III Borgia (1455 – 1458) miał nieślubnego syna, Franciszka, i mianował go kardynałem. Papież Innocenty VIII Cibo (1484 – 1492) miał dwoje nieślubnych dzieci, Franciszka i Teodorinę, którym wyprawił wesele w pałacu watykańskim jawnie przyznając się do ojcostwa. Papież Aleksander VI Borgia (1492 – 1503) miał dziewięcioro nieślubnych dzieci, z tego troje (Girolamę, Izabellę i Piotra Ludwika) z niewiadomą kobietą, czworo (Cezara, Jana, Joffrea i Lukrecję) z Vanozzą de Cataneis, jedno (Laurę) z Julą Farnese Orsini i jedno prawdopodobnie z własną córką (!) Lukrecją; syna – zbrodniarza mianował papież kardynałem. Papież Juliusz II della Rovere (1503 – 1513) miał trzy nieślubne córki: Felicję, Klarysę i Julię. Papież Paweł III Farnese (1534 – 1549) miał czworo nieślubnych dzieci: Konstancję, Piotra Ludwika, Pawła i Ranuccia), a trzech wnuków mianował kardynałami: jeden z tych wnuków, Guidascani...
kedil 2024-08-18
jeden z tych wnuków, Guidascanio, miał w chwili nominacji na kardynała 16 lat, drugi, Ranuccio – 15 lat, a trzeci, Aleksander, dopiero 14 lat. Papież Grzegorz XIII Boncompagni (1572 – 1585) miał nieślubnego syna, Jakuba, którego mianował generałem Kościoła”.
ewulka 2024-08-18
smutne to wszystko dla osoby wierzącej ,niestety źle się dzieje zwierzchnicy
kościelni niczym nie przypominają Św.Piotra
maska33 2024-08-18
Dla wielu katolików w Polsce, ( a wcześniej i w Europie) smutna to konstatacja.
Ale dla wielu wierzących, w samej wierze- to nie przeszkadza.
Po prostu omijają przez większą część swojego życia, owych "pośredników", jednocześnie nie przestając być dobrymi na codzień chrześcijanami.
maska33 2024-08-19
Przekonanie, że ksiądz jest kimś "pomiędzy" Bogiem i człowiekiem, jest bardzo niebezpieczne.
Jeżeli człowiek nie jest bezpośrednio podłączony do Boga, to powstaje ogromny problem.
Po pierwsze, będzie miał trudność w budowaniu osobistej relacji z Bogiem, bo ona z założenia nie będzie wtedy osobista, tylko formalnoprawna.
Po drugie, jeżeli ten, który jest obarczony ciężarem "pośrednictwa", okaże się niegodny, głupi lub niezbyt dojrzały, a nawet jak to się teraz dzieje -jest często seksualnym zbrodniarzem, narkomanem, zabójcą, to pod znakiem zapytania staje się, przynajmniej w mojej głowie skuteczność jego posługi.
A co za tym idzie, jeszcze owy przekaz łaski, jakiego się po tym posługiwaniu spodziewam.
Dlatego tak wiele w mojej głowie dystansu do ogromnej większości kapłanów, których od czasów rozpoczęcia przeze mnie studiów, też nazywam "urzędnikami pana B."
Z tego też powodu, dotąd, spotkałem tylko dwóch oddanych roli kapłaństwa księży.
maska33 2024-08-20
http://twitter.com/i/status/1812491347967754443
Jasna Góra to miejsce wyjątkowe, które powinno być chronione przed tego typu jak wyżej -zdarzeniami, bo nie tylko historycznie, ale i w teraźniejszości mogłoby pełnić religijną, duchową i symboliczną rolę jednoczącą.
Ale przeor Zakonu Paulinów, widzi to w zupełnie innym świetle.
Wszystko jest sprowadzone do parteru prymitywnej polityki.
A skoro pada hasło, natychmiast uruchamiany jest odzew.
Przez wrogów, lub...... pro-państwowców.
Finał.... przewidywalny.