Pestki słonecznika i ziarna kukurydzy, które mieliśmy dla bażantów nie nadawały się. Rudzik próbował je dziobać, ale nie umiał sobie poradzić.
Decyzja była jedna - zabieramy go do domu, by ogrzać, odkarmić i przeczekać zły czas.
Mimo stresu, bo niewątpliwie przeżywał go, ptaszek zachowywał się bardzo spokojnie. Od razu zaczął zajadać z apetytem jabłko i orzechy (bo tylko to mieliśmy tego dnia w domu), a kupione w sklepie zoologicznym robaczki przyjął z wielkim zadowoleniem. Obawiałam się nawet, czy tak odkarmiony zdoła polecieć.