jak Kuba Bogu...

to nie wygląda jak atrakcyjne miejsce, o nie! Budynek po prawej, widoczny przez nieregularny "szpaler" metalowych prętów to ambasada USA w Hawanie. W czasach najbardziej rozbuchanych wzajemnych pretensji i nieporozumień Fidel urządzał manifestacje i grzmiał z głośników na temat imperialistycznych świń na placu za metalowym płotem, czyli na przeciwko ambasady. Amerykanie ze swojej strony nie pozostawali dłużni wystawiając w oknach antykomunistyczne slogany i megafony z ostrą, zagłuszającą Fidela muzyką.( Z gatunku "rąb, siekaj i uciekaj!") W pewnym momencie zrobiło się tak gorąco, że Fidel kazał wbudować ten "las" metalowych prętów- jako ochronę przed... jakąś na przykład zagubioną kulką snajpera. Pręty też skutecznie zasłaniały afisze na tyle, że trudno było je odczytać bez zatrzymywania się i gapienia w okna. A, żebyś się nie gapił- chodzili umyślni z aparatami fotograficznymi i wiadomo było, że ci zrobią zdjęcie. Co robiono dalej ze śmiałkami- łatwo się domyślić. Dzisiaj kontakty kubańsko- amerykańskie znowu są gorsze, choć Obamie udało się je ( na chwilę) ocieplić. " Metalowy las" przed ambasadą nie zostanie tedy wycięty zbyt szybko. I nawet ekologom z tego powodu jest przykro ;)


Ostatnio głośno było na temat tej ambasady po tzw ataku sonicznym. Pracownicy ambasady skarżyli się we wrześniu zeszłego roku na to, że Kubańczycy emitują szkodliwe dla zdrowia ( zwłaszcza słuchu) dzwięki. Kiedy byliśmy w Hawanie nasz kierowca wyśmiał całą rzecz, ale w grudniu zeszłego roku 24 osoby ( pracownicy ambasady i ich rodziny) poddały się bardzo szczegółowym badaniom i okazło się, że wystąpiły w ich mózgach takie same zmiany. Podobne zmiany wraz z częściową utratą słuchu stwierdzono także u jednego z pracowników kanadyjskiej ambasady. Czy to kiedyś ktoś wyjaśni? Czas jedynie pokaże.