choć my zdaliśmy się na Jordanisa jeśli chodzi o wybór miejsca noclegu. On sam spał gdzie indziej ( chciał u tego samego gospodarza, ale i drugi pokój był zajęty). Póki co na Kubie prywatnie możesz wynająć tylko dwa pokoje, niezależnie od tego ile ich masz dostępnych. Ot- typowe ograniczenia dla "prywaciarzy". Ciekawostkę stanowi także fakt, że mimo popularności tego miejsca "państwowy' hotel widzieliśmy tylko jeden. Tłumów w nim nie było. Co do internetu- musisz pójść do miasteczka, do jednej z kafejek, gdzie jest wifi- w domach nawet z telefonem komórkowym jest problem z zasięgiem.