Z cyklu: Tunezyjskie reminiscencje
Prawdziwy pirat na morzu bez tatuażu? Nie uchodzi! ;o))) Dlatego też długowłosy kapitan pirackiego statku, mający wygląd najbardziej rasowego pirata, bo z głową przepasaną czarną chustą, na której widniała trupia czaszka z piszczelami, każdemu (chętnemu) dziecku osobiście malował tatuaż czarnym mazakiem. Zwykle było to zwierzątko związane z morzem (jakżeby inaczej?). Mojej wnuczce przypadł w udziale jakiś sympatyczny krab! ;o)))
Następnie pytał dziecko o imię i pod każdym tatuażem wypisywał je po arabsku. Że to żadna lipa przekonałem się później, po zejściu na ląd, kiedy zupełnie obcy Tunezyjczycy zerkali na ten napis i zwracali się do wnuczki po... imieniu! ;o)))
PS. Arabska transkrypcja imienia wnuczki widnieje w tytule fotki. Fajne, co? :o)
magneta 2011-03-12
no jasne,że fajne...a jaka radość dla wnusi i jakie wspomnienia....za pare lat zrobi sobie prawdziwą dziare ;o)))
mirek1 2011-03-12
Fajne,kiedyś mieszkałem z arabami przez 2 lata i też miałem napisane swoje nazwisko i imię po arabsku,nie napiszę go bo już go nie pamiętam,gdzieś w starych zdjęciach pewnie jest,ale sporo czasu zajmie szukanie...
mietek1 2011-03-12
Kiedyś fascynował /40-50 lat temu/,chciałem poznać historię danego
tatuażu. Zwłaszcza u marynarzy lub byłych więżniów.
Dziś tatuaż to jak chleb powszedni.
Nie mają historii.