Pleszki regularnie co roku wyprowadzają w naszym ogrodzie 2 lęgi. W tym sezonie trafiła się wyjątkowa para. Wspominałam już o zamieszaniu z budkami i przymusowej eksmisji. Gdy wreszcie zauważyłam samiczkę z materiałem na gniazdko, zdążającą na stare śmieci, pomyślałam, że wszystko zmierza do szczęśliwego końca. Zaznaczyłam datę w "ptasim kalendarzu", a po odpowiednim terminie wypatrywałam karmienia piskląt.
Samczyk łowił muszki i pracowicie nosił do domku. Samiczka pokazała się raz i znikła. Samczyk uwijał się, jak w ukropie, nie śpiewał, nie gwizdał, nie odlatywał daleko i co chwilę nosił owady. Gdzie u licha podziała się samiczka?
Przypomniałam sobie jeden koszmarny sezon, gdy karmiąca samiczka owdowiała i przez wiele dni rozpaczliwie wołała partnera.
I gdy już ogłosiłam w domu żałobę, po tygodniu pani pleszkowa objawiła się, ku mojemu zdumieniu. Po prostu wysiadywała jajeczka.
solo11 2020-07-02
Świetne zdjęcia i ciekawe spostrzeżenia, lubię do Ciebie zaglądać, dużo się dowiaduję....