ale czuję się w obowiązku poinformować wszystkich, którzy pytają, martwią się lub po prostu są zainteresowani.
Mój przyjaciel Parówencjusz odszedł za tęczowy most 25 maja. Dzień wcześniej przeszedł ciężką operację usunięcia guza śródpiersia. Wszystko miało już być dobrze. Operacja przebiegła bez komplikacji, wybudził się z narkozy bez problemu, tylko strasznie płakał jak przyjechaliśmy po niego, bo był już całkiem przytomny a my dopiero po chwili byliśmy przy nim. Dopiero jak usłyszał mój głos i poczuł mój dotyk to się uspokoił. Wróciliśmy z Wrocławia do domu i przez całą noc siedziałam przy nim na podłodze w przedpokoju, kontrolując kroplówkę pod którą był podłączony. Byliśmy pełni nadzieji, że teraz będzie już tylko lepiej. Oddech miał bardzo ciężki i krótki. Ale to normalne, że po tak ciężkiej operacji – cięcie i drutowanie mostka – nie wstanie od razu na łapy. Próbował. Wstawał. I bardzo chciał żyć… Ale sił mu zabrakło. 15 godzin po operacji poszedł do pokoju syna i tam się z nami pożegnał. Podczas rozpaczliwej reanimacji podniósł głowę i ostatni raz spojrzał mi w oczy. Historia naszej przyjaźni jest niezwykła, zresztą jak wszystko co mnie w życiu spotyka. Mój poprzedni przyjaciel – Parys – też labrador, ale taki trochę podrabiany - zaginął w lesie, na początku sierpnia 2006-go roku, tam gdzie jeździmy co roku na wakacje czyli w puszczy Drawskiej. Miał 1,5 roku. Jak co roku, od kilkudziesięciu lat – zbudowaliśmy obozowisko namiotowe. Oczywiście za zgodą Nadleśnictwa. Po trzech dniach kazali nam się zwinąć, bo była straszna susza i niebezpiecznie z powodu zagrożenia pożarowego. Przenieśliśmy się więc do naszego domku – 22 km od tego miejsca i czekaliśmy na deszcz. Po 2-ch tygodniach (mocno popadało) otrzymaliśmy zgodę na powrót do lasu. Wiem, że to nie jest normalne, ale to była „pełnia szczęścia”! Co innego kisić się w najbardziej nawet urokliwym „ośrodku”, a co innego być „U SIEBIE”. Wieczorem, po rozbiciu obozowiska i po kolejnym deszczu poszłyśmy z moją bratową i ich psem - Raselem – prawie posokowcem (dziś ma już prawie 13 lat – Rasel – nie bratowa) na wieczorny spacer. Piesy ganiały sobie do woli. Po jakimś czasie Rasel wrócił, A Parys – nie. Od początku zresztą był niesubordynowany. Słychać było strzały z ambony. Dotarłyśmy do myśliwego, zaprzeczył że strzelał do psa i jeszcze nas op…ł. że pies bez otoku chodzi. Znaczy się – bez smyczy. Przeprowadziłam śledztwo w sprawie myśliwego, zamieściłam mnóstwo ogłoszeń w necie i papierowych - w pobliskich miejscowościach, przejechałam ponad 300 km po okolicznych lasach w poszukiwaniu Parysa. Dziwnym trafem – nigdy wcześniej, ani nigdy później się to nie zdarzyło – błąkał się w okolicy duży, czarny pies. Wciąż dostawałam informacje o nim, bo wszyscy myśleli, że to mój Parys. Dzwonili do mnie różni ludzie, że znaleźli Parysa i zawsze się okazywało, że to ten sam, błąkający się w okolicy prawie labrador. Zaprzyjaźnieni strażnicy leśni bardzo zaangażowali się w tę akcję. W ostatnim dniu – tuż przed naszym wyjazdem z lasu (auto było już zapakowane „po zęby”) zadzwonili, że harcerze stacjonujący w pobliżu znaleźli Parysa. Jechałam z całym tym ładunkiem dobrych 10 km po wertepach do stanicy harcerskiej i co się okazało? Oczywiście, to był ten sam prawie-Parys. Podobno jeden z uczestników obozu harcerskiego, za zgodą rodziny, zabrał go do domu, do Poznania. Taki Happy End. Natomiast ja, nie mogąc się pogodzić ze stratą przyjaciela, powróciłam po niecałych 2-ch tygodniach do miejsca zaginięcia Parysa, w celu dalszych poszukiwań. W t.zw. „międzyczasie” przejrzałam jednak w necie info o hodowlach labradorów. Rzuciła mi się w oczy hodowla „Sarracenia” w Kaźmierzu k/Poznania. Zapisałam nr telefonu. Wróciłam do miejsca nieszczęścia z córką i jej koleżanką – Olą. Poszukiwania trwały nadal. Bez rezultatu, nie licząc paru głupich telefonów. Mając dziwne przeczucia, zadzwoniłam jednak do „Sarracenii” z pytaniem, czy mają jeszcze jakiegoś szczeniaka „na zbyciu”. Były 2, ale jeden już zamówiony do Szczecina. PRZYPADKIEM okazało się, że córka rozpoczynająca studia we Wrocławiu, potrzebuje podpisu rodziców na jakimś tam dokumencie, więc w drodze powrotnej musieliśmy wstąpić do Wrocławia, Wzięłam mapę i okazało się, że droga do Wrocka z Tuczna wiedzie przez… Kaźmierz k/Poznania. Powiedziałam o tym rodzicom. Tato natychmiast zarządził „zaliczenie” bankomatu. Wszystko, co najpiękniejsze zawdzięczam IM -RODZICOM. Zawsze mnie wspierają, zawsze są ze mną. Jadąc do Wrocławia odwiedziłyśmy z dziewczynami „Sarracenię”. Oczywiście w dalszą drogę ruszyłyśmy już z Parówą (w hodowli miał na imię Gwidon). W drodze zlał się na poduszkę, na której podróżował. Pamiętam te pierwsze nasze chwile jakby to było wczoraj. Trochę popiskiwał w pierwszą noc, pewnie tęsknił za mamą, a najbardziej wzruszyło mnie to, że w środku nocy znalazł drogę do kuchni, do miski z wodą… Ostatnie prawie 10 lat to był naprawdę cudny czas w moim życiu. Mojego przyjaciela nazwałam Paro, bo myślałam, że jak się znajdzie Parys, to będę na nich wołała PARO LABRADORÓW…Trochę niegramatycznie, ale co tam. Parys się prawie znalazł. Ale to już całkiem inna historia. Dziękuję wszystkim, którzy nas wspierają w tych trudnych chwilach. A jak ktoś mówi, że to „tylko pies” to mnie szlag jasny trafia. To nie tak. To jest, było coś niezwykłego. Jedyna i niepowtarzalna więź. Zdążyliśmy jeszcze w ubiegłym tygodniu odwiedzić nasze ukochane jeziora i lasy. Paro czuł się tam lepiej, był prawie cały czas na powietrzu, lepiej oddychał, zażywał kąpieli które uwielbiał. Szósty zmysł podpowiadał mi, że to jest nasze pożegnanie ale miałam wielkie nadzieje że operacja przyniesie mu ulgę. Był już bardzo zmęczony chorobą. Dobrze, że już nie cierpi. W przeciwieństwie do mnie i całej naszej rodziny…Pozostały piękne wspomnienia i tysiące zdjęć. To było ostatnie.
https://www.youtube.com/watch?v=oR5eunr3dKs
ewjo66 2016-05-27
Agnieszko..płacze...bo wiem jak to boli...ciężko mi teraz nawet cokolwiek pisać, bo słowa nie oddadzą tego co się czuje po stracie PRZYJACIELA_PSA...do dzisiaj boli mnie strata mojej maleńkiej Figi, a w sierpniu będą dwa lata...ciągle Ją wspominam, bo Jej śmierć zrobiła mi w sercu wielką wyrwę i to się q&*rwa nie chce zagoić..:-( umarła mi na rękach...na serce..jak człowiek...biegłam z nią do weta jak szalona i wyłam z żalu, bo choć wiedziałam, że to kres Jej drogi...nie chciałam w to wierzyć...
Aguś...jestem z Tobą...i strasznie mi żal, że Paro odszedł...strasznie żal...:-((((
iwatoja 2016-05-27
Wiem co to jest przyjaźń i przywiązanie do psa bo też jestem psiarą. W domu moim od dzieciństwa zawsze był czworonożny przyjaciel.
Rozumiem Ciebie i Twój ból dlatego nie przychodzą mi do głowy żadne słowa pocieszenia.
wydra73 2016-05-27
Aguś ,przecierpisz ,po czasie będzie lżej ,uczucie do przyjaciela i wspomnienia zostaną ,ale jego brak nie będzie tak dotkliwy.
Znam to ,straciłam dwa psy a drugiemu nawet musiałam pomóc w odejściu ,na moich kolanach zasnął.
Ludzie mówiący "to tylko pies"niczego nie rozumieją. Właśnie tylko pies jest najlepszym przyjacielem darzącym i wzbudzającym uczucie ,jego śmierć sprawia dotkliwą boleść.Dziel się nią ,przypominaj epizody z tych dziesieciu lat ,to nie szkodzi ,raczej pomaga.
Dzięki za wzruszającą relację. Trzymaj się ,chyba wszyscy jesteśmy z Tobą ,z Wami. I pamiętamy Parówencjusza.
madziak 2016-05-27
Gasnący wzrok uwieczniłaś.... :(
W mej pamięci zostanie wesoły, bo w niedzielę natknęłam się na fotkę, którą nam zrobiłaś podczas *noclegowania* w Cumullusie, jak leży obok mnie na kanapie.... Pamiętam, jak opowiadałaś mi tę historię z Parysem.... Ogromnie Ci współczuję Aguś, wyobrażam sobie, co przeżywacie.... A miałam jeszcze nadzieję.... i nic po niej nie zostało, tylko wielki żal.... :(((
pantoja 2016-05-28
Współczuję, trochę wiem jak boli taka strata. Moja pupilka (własność siostry), młoda, wesolutka. Dokładnie umiała zlokalizować gdzie mnie coś boli i w tym miejscu się na mnie kładła.
Często bywała u nas, nadzwyczaj mądra psina. Wyszła z siostrą przed blok, tylko na spacer. Jakoś wyślizgnęła się z obroży i radośnie skorzystała z wolności. Niestety wiecznej...wpadła pod ciężarówkę. To był okropny widok i stres. Ryczałam razem z siostrą jak bóbr. Ciesz się chociaż tym, że miałaś szczęście przebywać z Paro przez 10 lat, 10 lat Twojego życia i życia psa...
maria56 2016-05-28
Aguś jestem z Tobą, brak mi słów, wiem co czujesz i jak to boli. Przytulam Ciebie mocno!
beleza 2016-05-28
Kiedy odchodzi Nasz pies, to tak jakby odchodził człowiek....
Bo na tym pieskim świecie to się bardzo liczy, by iść na sześciu łapach i na jednej smyczy
~ Marek Majewski ~
Tylko ta melodia mi gra w takiej chwili Agnieszko, trzymaj się !
http://www.youtube.com/watch?v=Eexj-Ay-QdU
bourget 2016-05-28
wiem..znam to..strasznie boli...boli do konca zycia...wciaz sie wspomina...trzeba byc bardzo zajetym, pomagac innym, ratowac, wtedy bol jest mniejszy, bo ma sie troche satysfakcji i radosci, ze sie pomoglo....
To moj sposob na pekniete serce, bo wciaz przezywam takie tragedie...
Przytulam wirtualnie..Trzymaj sie Aga...moze wroci w innym ciele..mam nadzieje:)
bourget 2016-05-28
Zegnaj Parowo...ale na zawsze...czekaj cierpliwie kiedys zielone laki i jeziora pelne chlodnej wody beda znow Was witac codziennie...:)
iwska 2016-05-28
Żegnaj Parówo, wszyscy Cię kochali. Agus, przeżyłam śmierć psa w podobnych okolicznościach, po operacji, zmarła mi na rękach w drodze do weterynarza. Stała całą noc przy moim łóżku i patrzyła na mnie, nie chciała leżeć, ani ze mną ani u siebie. Myślę, że cierpiała i oczekiwała pomocy. Rano pojechaliśmy do lecznicy... Trzymaj się...
jairena 2016-05-28
- Aguś, mogę jedynie tyle: dałaś mi wielką nadzieję , że w tym durnym świecie Wspaniali i Piękni jeszcze sercem się dzielą . Bardzo mocno Was utulam – może tylko jednego żałuję, że nie byłam Paro w Waszym pięknym domku.
sta26 2016-05-28
Aguś tak samo przeżyłem śmierć mojego pupila jamnika - musisz to przeżyć - spokojnego dnia życzę...
oldham 2016-05-28
No niestety , nasi czworonożni przyjaciele zapadają czasem na choroby tak jak my, leczymy je, operujemy w razie potrzeby i mamy nadzieję, że będzie dobrze, lepiej...a, oni jak my odchodzą do innego wymiaru...pocieszeniem jedynie w tych trudnych chwilach jest świadomość, że Tam nie będzie już żadnego bólu...
Szczerze współczuję...ale każdy z nas przechodzi podobnie i pozostaje mi jedynie powiedzieć najzwyklejsze zdanie : ''trzymaj się dzielnie...trzeba jakoś dalej żyć''
dothy2 2016-05-28
Nigdy nie mialam psa, ale wiem co znaczy stracić na zawsze kogoś kogo sie kocha..
:-( :-(
.......:-) *
blueman 2016-05-28
„Spieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą”, mówi poeta i szkoda, że nie dodaje „kochajmy zwierzęta, bo odchodzą jeszcze szybciej”. A bywa, że bardziej zasługują na miłość, przyjaźń i troskę niż ludzie, zwłaszcza, że potrafią być wierne aż do granic rozsądku i nigdy nie rozumieją krzywdy, która ich spotyka. A spotyka je nader często. W obliczu cierpień zwierzęcia trzeba być jak człowiek – tylko co to znaczy być „jak człowiek”?
[*]
asdfg 2016-05-28
Smutne dni przeżywasz Agnieszko, znam ten bul, nie ważne czy jest to zwierzak czy człowiek.. [*]
doka8 2016-05-28
Agnieszko kochana ..... pomilczę , bo tu powyżej wiele słów wspaniałych napisano ..... głupkowaty wierszyk przyszedł mi do głowy :
Paro z Figą są już w niebie ... patrzą na mnie i na Ciebie !
lekarstwem na ten okropny ból i pustkę jest ......... Sama dokończ :)
Ściskam z całego serca i trzymam za Ciebie kciuki Ago :):)
natas38 2016-05-28
Barwna relacja; o psiej wierności i przyjazni mozna nieskończenie długo opowiadać. Moje wspomninia są dramatyczne ale z szczęsliwym zakończeniem i poniekąd są związane z kochanym Wrocławiem:)
kroton5 2016-05-28
Witaj Aguś przemiła... wiem co czujesz gdy traci się przyjaciela... teraz trzymam kciuki, żebyś szybko wróciła do życia...
wracam 2016-05-28
Nie dam "łapki".....................bo rozumiem.
punka 2016-05-29
Kurcze , labradory tak często chorują ... a to takie słodziaki...
Paro z kumplami teraz sobie hasa po niebiańskich lasach !
wspominaj tylko wspaniałe chwile.
Pięknie piszesz.
Trzymaj się rodzino.
parvati 2016-05-29
Dziękuję za tę piękną opowieść o Twoich psich przyjaciołach i "nieprzypadkowych przypadkach". Parówa gania teraz po psim raju i gębusia mu się śmieje. Psy dużych ras często chorują i krótko żyją, niestety. My mamy psinę ras wielu, z przewagą małego sznaucera. Żal, że "kundelki" niedługo zupełnie znikną "dzięki" masowym sterylizacjom. Zostaną tylko psy hodowlane.
janikra 2016-05-29
Aguś, znam ten ból i wielką żałość...pomoże Ci rozmowa o nim,jego zdjęcia, ale żal i pamięć pozostanie.
marth 2016-05-30
miałam szczęście poznać Parwencjusza
choć ... czułam lęk w jego bliskości.
Twoja opowieść o nim bardzo wzrusza,
pozostaję sercem w czułej bliskości :**
henry 2016-05-30
Aguś..........
tego się obawiałam, po Twojej informacji na pryw...........
Znam to uczucie.......... współczuję.......
On już sie nie męczy........ i biega po tęczowych łakach........
Miał dobrych przyjaciół.......
mysz44 2016-05-31
Aga, tak mi przykro! ***
wiem jak się cierpi po stracie czworonożnego PRZYJACIELA...
przeżyłam to 3 razy...
UTULAM! z całego serca!
lateska 2016-06-01
jest mi bardzo, ale to bardzo przykro ...
jestem Ci obca ale przyciskam Cie z calego serca mego ..
gama32 2016-06-01
Niedawno minął rok jak mojej kochanej Ledi z nami nie ma był to dla mnie cios gdy dowiedziałam się o tym ty bardziej że nie było mnie w tedy domu byłam w Szczecinie na komunie św. Mam jeszcze dwa koty jeden z nich Alien to starszy był bardzo żywy z moją psia i bardzo też za nią tęsknił chodzi do drzwi i czekał kiedy. To moja siostra. Przyjdzie z psem. Nawet miałczał.Wiec zgadzam się Z Tobą jak ktoś mówi ze to tylko pies i nie powinniśmy płakać ale to tak boli jak byśmy stracili kogoś bliskiego z rodziny bo przecież można powiedzieć że to był też i członek naszej rodziny. Wiem na początku będzie wam ciężko a najbardziej kiedy zbliżasię ta godz kiedy trzeba było wyjść z nią na dwór. pozdrawiam i trzymaj się Agusiu
magdabo 2016-06-01
Współczuję Ci bardzo , ja cierpiałam równiusieńki rok ...
krotki 2016-06-03
Współczuję wam bardzo. Ja nie dawno przeszedłem to szamo. Ale tydzień temu nie wytrzymałem i przywiozłem do dom następce . Ten maluszek jest najlepszym lekarstwem na ból po stracie ukochanego pupila .
doka8 2016-06-03
... jak tam Agnieszko ? nieco lepiej ???? tak chciałabym , żebyś się nie smuciła :)
pozdrawiam mocno !!!!
ragata 2016-06-04
Ooo żesz! Parówko! Nie będziesz już ganiać Saszy? Jak mi przykro...i coś wzrok mój nagle nieostry...
Przytulam Aguś!
kazwil 2016-06-14
Nie znajduję słów pocieszenia ale wiem co znaczy utrata tak bliskiego przyjaciela.Sam to przeżyłem mając kilkanaście lat i nie chciałbym doświadczyć tego ponownie...
doka8 2016-06-15
Agnieszko ..pozdrawiam mocno :)
doka8 2016-06-25
Nieustannie pozdrawiam Ago :)
Trzymaj się .... wakacje czas zacząć !
dziękuję za znak .... buźka :)
zibidzi 2016-08-20
Przeczytałem tę wyciskającą łzy historie
i wcale mi nie wstyd, że zmokła
chłopu koszula na brzuchu.
Sam przeżyłem takie pożegnania
i postanowiłem ,że już nigdy
nie będę w stanie mieć psa .
Wytrwałem dwa lata jak pożegnaliśmy
się z Nelsonem i co ?
Mam Aksela teriera , szalonego szczeniaka
żeby był podobny z charakteru
do Nelsona a z wyglądu do Pimpka
mojego pierwszego przyjaciela
kiedy byłem jeszcze dzieckiem
przyniosłem go do domu i nie
pozwoliłem oddać z powrotem
do matki .
Tak to jest urządzone że nasze
życie i psów nie są jednakowo długie .
Nie mamy na to żadnego wpływu
i musimy jakoś z tym się pogodzić .
Ja też odczuwam ,że już nie mam
takiej formy jak kilka lat wstecz
i mimo że lubię duże psy bo miałem
i Fumę doga niemieckiego i Sabę
dobernakę to mam malucha
który jak dorośnie będzie
miał maksymalnie siedem kilo
i gdyby była taka potrzeba mam
nadzieję że dam radę udzi...
zibidzi 2016-08-20
że dam radę udzielić
mu pomocy .
Dobrze że powylewałaś
te smutki to będzie Ci lżej .
Jego już nic nie boli .
Pozdrawiam i 3m się .
maria57 2016-08-24
smutne, co napisałaś, bardzo smutne Agusiu
ilekroć widzę wielką miłość do psów nie potrafię się pozbyć przeczucia, jak będzie ciężko żyć temu, kto po nim zostanie
dlatego nie chcę mieć żadnego zwierzaka, nie chcę kiedyś z tego powodu, że jego życie będzie, niestety, krótsze niż moje cierpieć
żadne rady, że będzie potem następca nie są w stanie przynieść ukojenia.
Zapowiadałaś mi, że kiedyś do mnie z Twoim Parówencjuszem przyjedziesz, razem z nim przemierzać będziemy Kaszuby.....
Agusiu, jestem z Tobą
peugeot 2016-08-28
I cóż ja bidny żuczek mam tu pisać..kiedys miałem psa,zwał się Misiek, ot taki lisek z wielka kitą,zwykły kundel, przywiozłem go a dokładniej mówić,pisać z Kobrynia to kraj tego walniętego mena z Białorusi.Przemyciłem przez granicę, ostrzegali mnie ale jak coś sobie ubzduram to mocnych nie ma, no chyba ze sam Kargul z Pawlakiem..;-) Piesek trzymał sie dzielnie przez roków bodajże trzy,potem coś ino leżął i dziwnie opuchł, mamznajomego kolesia weterynarza więc jak taka trwoga to ja do niego..pobrał krew, i pojechał, przyjechał w nocy..Skąd masz psa?!Opowiedziałem, no i zaczęły sie kłopoty, pies był po tym cholernym Czarnobylu,co bidak sie namęczył... co ja lekarstw nakupował... musiałem uśpić, z dobry kilometr niosłem go w koszu na ogród mieszkałem jeszcze wtedy w mieście, zawsze leciał koło mnie..gadają co chłopaki nie płacza,g.... prawda,amen.
kajus63 2016-09-02
Nic nie napisze. Bo nie ma słów. ZAWSZE MAM PSA. zawsze jest ze schroniska. Teraz jest znajdka
alicja 2016-09-13
Wiem co znaczy stracić psa. 25.08 16 po chorobie odszedł nasz wielki mały przyjaciel. Pocieszam się tylko tym , że teraz nie cierpi, skończyły się jego cierpienia , moja rozpacz została....
irago5 2016-11-05
Wzruszyłam się tą historią i bardzo współczuję, bo pożegnałam dwa moje ukochane pieski - obaj po przejściach znajdy... ze względu na wiek nie mogę już mieć następnego. Zwróciłam uwagę na tego małego, bo moje dzieci mają półroczną sunię labradopodobną. a ja jestem z natury psiara...
mibunia 2016-11-08
...miałam nie pisać - bo tyle już tu słów...ale...Miałam już kila piesków, to nie są psy to są członkowie rodziny. Dużo z nich już odeszło za tęczowy most- to zawsze było cięzkie...Mam to szczęście , ze mam swój ogród i wszystkie moje psy są dalej ze mną...
Teraz mam dwie sunie, obie ze schroniska i..obie są najukochańsze:))))
Wiem,że następny piesek trochę złagodzi bol i pwoli stanie się tym ..jedynym...
Pozdrawiam:)
kampus 2022-05-25
Czas szybko mija.
Dziś mały młoteczek jednak zastukał w pamięci u niektórych,
jak Dzwon Zygmunta.
Pozdrawiam.