Coś z mojej teczki, okiem Andrzeja Mleczki.

Coś z mojej teczki, okiem Andrzeja Mleczki.

O czym nauczał otwartym tekstem, ale też uderzał w podświadomość młodzieży podręcznik profesora Roszkowskiego, zatwierdzony i polecany przez byłego ministra od nauk-Przemysława Czarnka?

Dziś trochę niedalekiej jeszcze Nam historii.

O pewnej "Historii".

"Wraz z postępem medycznym i ofensywą ideologii gender wiek XXI przyniósł dalszy rozkład instytucji rodziny.
Lansowany obecnie inkluzywny model rodziny zakłada tworzenie dowolnych grup ludzi czasem o tej samej płci, którzy będą przywodzić dzieci na świat w oderwaniu od naturalnego związku mężczyzny i kobiety, najchętniej w laboratorium.
Coraz bardziej wyrafinowane metody odrywania seksu od miłości i płodności prowadzą do traktowania sfery seksu jako rozrywki, a sfery płodności jako produkcji ludzi, można powiedzieć hodowli.
Skłania to do postawienia zasadniczego pytania: kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci?
Państwo, które bierze pod swoje skrzydła tego rodzaju "produkcję ?
Miłość rodzicielska była i pozostanie podstawą tożsamości każdego człowieka, a jej brak jest przyczyną wszystkich prawie wynaturzeń natury ludzkiej."

Duży fragment, ale oddaje jak traktowana była jakże ważna dla milionów obywateli idea, minionej ekipy.

Krótko mówiąc, wg. autora, postęp medyczny przyczynił się do rozwoju metody in vitro, która jest (uwaga!) de facto hodowlą ludzi, których nikt później nie będzie kochał, a na pewno tej miłości "to coś" nie zazna od państwa, które dopuściło do możliwość stosowania tej "haniebnej" metody "produkcji" dzieci.

Mam wnuka , który przyszedł na świat , po 5 latach nieudanych prób (zwanymi naturalnymi, przez kapłanów KK)

Autor tego tekstu zapomniał, że metoda in vitro nie jest metodą produkcji ludzi, ale metodą Leczenia Niepłodności, z którą zmaga się w Polsce ok 1,5 miliona par, czyli 15%-20% par w wieku rozrodczym (i ta liczba co roku się powiększa)!

Najjaśniejszy były rząd PiS i o tym też pomyślał, likwidując w 2016 r. ogólnopolski program in vitro.

Wprowadził w zamian metodę leczenia niepłodności nazywaną "naprotechnologią" (połączenie kalendarzyka, diety i modłów).

Oficjalne wyniki? Proszę bardzo:

In vitro (2013 r. - 2016 r.) - 21.000 urodzonych dzieci

Naprotechnologia (2016 r. - 2018 r.) - 70 (słownie: siedemdziesiąt) urodzonych dzieci

W Polsce coraz więcej par ma problem z niepłodnością, ale najwidoczniej rządzących interesuje jedynie stygmatyzowanie tych rodziców i dzieci, którzy skorzystali z metody in vitro i dzięki niej mają kochające się i pełne rodziny.

A jest nas mniej coraz, Polaków znaczy się, i jakoś na to rządzący mają na dalsze zwiększanie populacji Polaków-jakiś zapis.
Nie pozwolę, żeby w publicznej szkole mój wnuk był wytykany palcami jako obiekt eksperymentów i jako dziecko niekochane przez rodziców, dlatego czyniłem dotąd wiele, także tu, w garnku, że zanim trafi on do szkoły, ten podręcznik był już odległą przeszłością i niechlubnym świadectwem czasów, w jakich przyszło nam wszystkim żyć.

https://garnek.pl/maska33/37213743

Co dziś też czynię , przypominając Wam tę obrzydliwą historię, zaledwie na szczęście już miniony epizod, z czasów poprzedniej władzy.

Kojarzący się po pierwsze z nazwiskiem ministra od nauk, profesora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Przemysława C.

Ale nawiązujący do publicznej wypowiedzi ponoć "kapłana" KK. ks. ks. Franciszka Longchamps de Bérier, który powiedział redakcji "Uważam, że", że (uwaga!): "Są tacy lekarze, którzy po pierwszym spojrzeniu na twarz dziecka wiedzą już, że zostało poczęte z in vitro.

Bo ma dotykową bruzdę, która jest charakterystyczna dla pewnego zespołu wad genetycznych".

Zaś twórcom, tego na szczęście wycofanego już gniota, dedykuję wpis pewnej pani na Twitterze:

"Panie Czarnek i panie Roszkowski!

Wiecie, co jest zasadniczą różnicą pomiędzy dziećmi z in vitro, a tymi, które zostały poczęte w sposób tradycyjny?

Te z in vitro zawsze były chciane."

I tą refleksją dzielę się z Wami w niedzielę, życząc tym, co zdecydują się na taki zabieg medyczny-oczekiwanej radości i satysfakcji.

Przypominam, że w swoich felietooonach poruszam także trudne tematy, ale opisuję za to tylko te zdarzenia i fakty, które można znaleźć w oficjalnej przestrzeni medialnej, te-które układają mi się w pewien trend, który nazywam po swojemu i dlatego w takiej formie dzielę się jego opisem z Wami i potomnymi.

Powyżej, to moja fotografia rysunku mistrza Andrzeja Mleczki, wykonana z jednego z zakupionych przeze mnie wydawnictw.

Copyright @ maska33

kedil

kedil 2024-07-28

Uważam że wszystkie sposoby dla chętnych bycia rodzicami powinny być wspierane przez państwo.

pit69

pit69 2024-07-28

Ja się tak ogólnie zastanawiam kto temu padu dał tytuł profesora?Pozdrawiam:)

maska33

maska33 2024-07-28

Pan Roszkowski był przez większą część swojego naukowego życia cenionym polskim historykiem.
Dopiero koneksje i propozycja napisania na "zamówienie " od ministra od nauk, tego podręcznika, całkowicie zmienia odbiór tego pana u większości - jak się okazuje -społeczeństwa.

W historii Polski mieliśmy już do czynienia z o wiele drastyczniejszym przykładem.

Naukowiec jako polityk, to jednak nie to samo, co lekarz antropolog , J.M.
w roli "naukowca", w Auschwitz-Birkenau.

Wybieram profesora Roszkowskiego.

dodaj komentarz

kolejne >