Dzień, kiedy pierwszy raz zobaczyłam Kuzco, mam świeżo w pamięci.
Zadzwoniłam w sprawie Lary, która – jak się okazało – została zabrana przez kogoś innego (kto zresztą ją potem oddał – o tym w kolejnym odcinku), a mnie poproszono o zaopiekowanie się czarnym kocurkiem.
Chyba nigdy się do tego nie przyznałam, ale gdy pierwszy raz go zobaczyłam, cofnęłam się przerażona prawie za próg. Wyleniały, wychudzony szkielet z jęzorkiem zwisającym z pyszczka na ok. 2 cm, kompletnie łysym tyłeczkiem i spodnią częścią ogona, cały w ranach (pobity przez dominujące kocury), opanowany przez taką masę stanów zapalnych całego ciałka, że aż śmierdział. Tylko te wielkie cytrynowe oczy, wpatrzone we mnie z nadzieją, sprawiły, że zdecydowałam się na walkę o niego. Wtedy udało mi się wygrać ze śmiercią, wiem o tym.
Równocześnie nie winię jego opiekunki. Nie. Była na ostrym zakręcie życiowym i miała taką traumę do ogarnięcia, że po prostu nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, w jakim stanie jest kot. Rozumiem to. I rozgrzeszam. I nikt nie ma prawa znajdującej się w tak tragicznej sytuacji życiowej kobiecie zarzucać czegokolwiek. Ja przyjechałam na ratunek. Ot, znalazłam się. A właściwie to znalazł mnie ktoś inny, kogo niniejszym ciepło pozdrawiam. :)
dodane na fotoforum:
tuniax 2014-01-10
Magtan, ja ryczałam tu:
http://marnaw102.w.interii.pl/kuzco1.JPG
I spałam pierwszy tydzień na podłodze razem z umierającym kotem, trzymając na nim dłoń i kontrolując, czy oddycha.
Dziś nie ryczę.
Dziś triumfuję. :)
agajg74 2014-01-10
Jak to dobrze że on trafił właśnie na Ciebie bo dzięki Twojej miłość dzisiaj tryumfujesz!
Pozdrawiam serdecznie:)
bourget 2014-01-11
O Matko Boska!!! ten piekny kot faktycznie umieral...
jakim cudem go uratowalas?? ...chyba tylko prawdziwa milosc moze czegos takiego dokonac....nie mam slow, ciesze sie ogromnie, ze ten piekny kot dostal drugie (a moze i trzecie, czwarte...)zycie!
puszek 2014-01-11
Prezes, ale ty miaułeś szczęście..........teraz oddaj Pańci taką samą porcję szczęścia swoim mruczeniem, bo ma prawo do fanfar i triumfu ! Ach , jesteś boska Dziewczyno ! Podziwiałam i podziwiam
tuniax 2014-01-11
bourget: Jakim cudem? Sama nie wiem... Kuzco sam w sobie jest cudem.
Moja super-wet mnie wyszkoliła, żebym nie musiała stresować kota i jeździć z nim codziennie. Zatem wzięłam urlop i codziennie podawałam zastrzyki, kroplówki, tabletki, smarowałam maściami, opatrywałam, odkażałam... i modliłam się.
Niezapomniany Maniutek zajmował się codzienną toaletą Prezesunia.
Nie udałoby się bez pomocy Kuzco - on miał w sobie wielką siłę walki i bardzo chciał żyć.